wtorek, 24 stycznia 2012

Mommy

pozytywny dzień.. no cóż więcej mówić.. tak kiedyś na przyszłość tylko to zapiszę.. ale w sumie i tak to zapadnie na długo w pamięć.. ten dyżur. no i róża.. która powiedzmy, że teraz odpoczywa. jak dla Górki to bardzo drobny gest.. ale jednak.. no kurczę.. zaskoczyło mnie to zupełnie.. "gdyby tacy faceci rośli sobie w lesie jak grzyby albo szyszki. żeby można było sobie pójść tam i zerwać takiego. i żeby był tylko Twój." nic więcej nie mam do dodania.

wszystko jest zupełnie inne.

głowa mnie wciąż i wciąż boli. i spać mi się chce. najbardziej mnie przeraża to, że nie wiem czego najdokładniej się uczyć.. boję się że braknie mi wiadomości.. wolę spr. u Miksztala.. te najnormalniejsze.. i co z tego że pisane szybko.. ale jak się nauczyłam wiedziałam, że będzie ok. PP już zrobione. i chyba źle. bo później zaglądnęłam do książki. na ale najważniejsze, że jest.. jeszcze tylko muszę skoczyć jutro przed szkołą do banków... ale mi się nie chce.. masakra.. mam nadzieję, że szybko zejdzie..

nie żebym się cieszyła, że nie jadą w tą środę na łyżwy czy coś.. i nie, żebym się cieszyła, że legalnie nie idę do szkoły.

fajnie jest się uśmiechać bez powodu..

Kiedyś może znajdą bezpośredni pociąg do szczęścia. Kupię bilet i wyruszę w podróż mego życia Indyjskim pociągiem klasy pierwszej.

czwartek, 19 stycznia 2012

See you soon.

rzygać mi się chce na to wszystko.. nie mam już sił.. zwyczajnie brak mi już sił.. z każdym dniem traci się coś.. coś czego tak naprawdę nie da się zauważyć.. po prostu to wyrusza w drogę. i już nie powraca.. a mi z tęsknoty, złości, z poczucia upadku, z tego wszystkiego serce chce mi wyskoczyć z piersi.. wali jak opętana.. po czym spływają łzy jak by chciały je uspokoić..

nic nie jest tak kolorowe jak kiedyś..? czy w ogóle jest kolorowe..? czarny i biały to chyba też kolor.. ale nawet one nie oddają tego wszystkiego.. bo żadnego koloru nie ma.. może się sprał? nie wiem.. naprawdę już nie wiem co mam robić. bo życie to nie burżuazyjny film..

Kurwa.

środa, 18 stycznia 2012

Dreaming Out Loud

wydaje mi się, że wszystko się sypie. że nic już nigdy nie będzie ok. a może mi się wcale nie wydaje tylko tak na prawdę będzie. głupia nadzieja, która wciąż mnie trzyma.. już sama nie wiem czy dalej mam twierdzić, że z każdym dniem staje się ona silniejsza.. może właśnie słabnie. sama już nie wiem. gubię się w tym wszystkim. tak. chyba tracę nadzieję. że cokolwiek. kiedykolwiek.. ale jeszcze ją mam, jeszcze. na jak długo.?

nie sądziłam.. w sumie to wiedziałam. że można odebrać coś w tak krótkim czasie. chyba zostało mi to odebrane już dawno. ale po prostu nie chciałam się do tego przyznać. bo już na prawdę nie mogę powiedzieć, że choć w małej części jest jak dawniej. bo nie jest.

i może właśnie pozostaje śnić na jawie. żeby żyć.. w tedy bym się nie przejmowała światem realnym. miałabym swój świat w którym można by było żyć jak by się tylko zażyczyło.. oo tak. to było by dobrym rozwiązaniem. sen na jawie.. sen na jawie.. sen na jawie. sen na jawie. sen na jawie. tak chcę wreszcie śnić na jawie...

muszę po prostu porzucić to co mnie trzyma.. właściwie to też lenistwo.. chcę się tego pozbyć.. tak by wracało tylko w tedy, kiedy stawałoby się zwykłym odpoczynkiem bo nie było by dużo do roboty..  w sumie nie tylko trzyma mnie lenistwo.. ale.. nic na to nie poradzę.. może spróbuje. a może ja nie chcę..? tego nie wiem.. ale myślę, że mogłoby mi to wyjść na dobre.. może uda mi się choć spróbować. chcę spróbować. a to już naprawdę wiele..

mój telefon umiera z braku finansów.. umrze dokładnie za 20 min.

Może mogłabym mieć swoją Krainę Czarów....

sobota, 14 stycznia 2012

It Will Rain

no. to tak.. bywa..
kolejne lusterko stłuczone..
każdy dzień udowadnia mi beznadziejność.
najgorsze, że nic na to nie można poradzić..
tak po prostu bez wyjścia żyje się dalej..

ostatnie dni były bardzo głupie.. jadłam ile mogłam.. i cały czas byłam głodna.. na szczęście to się już skończyło.. pierwszy raz aż takie coś miałam.. po prostu nie do opanowania..

chciałabym oglądnąć sobie jakiś dobry film.. ale nie taki, co da się przewidzieć. taki co zaskakuje.. taki do którego chciałabym cały czas wracać..

dlaczego śpię do późna.? dlaczego nie kładę się spać wcześniej.? dlaczego nie chce mi się nic.? dlaczego jak już wstanę to się obijam. a później brakuje mi czasu.? dlaczego nie lubię sprzątać.? dlaczego tyle jem.? dlaczego nie lubię pić wody.? dlaczego mimo tego, że złoszczę się na śnieg to i tak go kocham.? dlaczego nie rozumiem tego co się dzieje wkoło.? dlaczego tak mało czytam.? dlaczego mało maluję.? dlaczego wciąż jest mi zimno.? dlaczego ściska mi w gardle i chce mi się płakać.? dlaczego....?

serce przyspiesza a w klatce kuje, łzy spadają niczym ten wosk ze świecy. w tedy przecież było inaczej. było nawet ok. było znośnie. było. teraz nie jest... 

nie- zwyczajnie mi Ciebie brak. cholernie brak. nawet nie wiesz jak bardzo brak..

czwartek, 5 stycznia 2012

My immortal

ojeeej. no to będzie party weekend. miło. naprawdę cieszę się z tego powodu.. ale jutro to trzeba będzie streszczać się.. heeh. no ale cóż.. i po szkole do szpitala. nie fajnie.. mam nadzieję, że ciocia z tego szybko wyjdzie. i mam nadzieję, że to pęknięcie kręgosłupa nie jest bardzo poważne..

oby jutro nie chciała zrobić poprawy z angielskiego.. bo nic sobie nie powtórzyłam. emem.. i żeby jakoś mi poszło na tym polskim. w razie czego jak by chciała mi wziąć zeszyt. jutro rano nie mogę spać, bo się przecież nie wyrobię. nie mogę spać i już.. ale jeszcze jeden odc. Rodzinki.pl sobie oglądnę..

wzięło mnie na Evanescence..

awawaw. mrrrrr.. i inne takie..

w tedy tracę kontakt ze światem, który mnie otacza..

środa, 4 stycznia 2012

Halfway Gone

eeeh.. nie wiem czy to ja jestem jakaś inna. czy coś.. naprawdę nie umiem nic z tego odczytać.. jak gdyby nigdy nic.. przyćmiło mnie.. ale naprawdę to było pozytywne. oglądam zdjęcia.. i chęć wtulenia się tak po prostu jest ogromna.. zamykam oczy.. to może mi pomorze. wyobrażenia.. mimo że to jest imaginacja.. i choć to nie wystarcza, wiem że tak musi być.. nawet już ciężko napisać to składniowo.. bo to mnie pochłania..

nadal wszystko jest bez sensu..

jutro czeka mnie wypracowanie.. miejmy nadzieję, że jakoś pójdzie.. chciałabym mieć wenę.. chciałabym chociaż raz coś napisać tak żebym była zadowolona. a nie ciągle 2. 2. i 2 i nic więcej.. przecież na pewno mnie stać żeby napisać coś więcej..

Spójrz mi w oczy... Zajrzyj tak głęboko byś mógł zobaczyć siebie, a przekonasz się, że nigdy  stamtąd nie odszedłeś... nadal tam jesteś..

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nie mów mi

nawet nie wiem co pisać.. mam nadzieję, że wszystko jakoś się wyjaśni.. łzy w oczach, nie odchodząca myśl.. jutro sekcja z tego co przeczytałam. naprawdę coś przykrego i co dotyka bardzo.. nie mogę pojąć tych co już zawczasu osądzają.. przecież to jest bez sensu.. tym bardziej oceniają to ludzie, którzy go nie znali.. a z artykułu dowiedzieli się nie wiele i czytają między wersami. to jest najokropniejsza rzecz jaka może być..

jakoś nie wiem.. nawet nie umiem tego pojąć ani w jakikolwiek sposób ująć w słowa. to jest nie pojęte.. wszystkiego się odechciewa..  człowiek zaczyna się zastanawiać jaki tak naprawdę jest kruchy.. jak łatwo go zmieść z powierzchni. jak łatwo odebrać tlen niezbędny do życia.. smutek i żal.. to zbyt mało, żeby to opisać. bo i złość, i niechęć do wszystkiego też się w tym zawierają.. los przychodzi, czasem sypnie szczęściem. czasem tym co najgorsze. to zawsze jest tylko jedna chwila, jeden moment.

to wszystko jest beznadziejne..