niedziela, 8 września 2013

You Give Me Something

już minęły mi kolejne urodziny. tak bardzo nie lubię tego dnia zawsze zdarza mi się w tedy płakać. nawet nie chodzi o to że się starzeję. nie. po prostu. przykro mi jest.. i ich nie lubię. nie lubię jak ktoś składa mi życzenia. krępujące jest to. eeh. 

w Anglii jakoś się żyje. żyje się inaczej. nie chciałabym tu zostać na stałe. zbyt brakuje mi wszystkich. tęsknię okropnie. co jest trudne do zniesienia. bo w Polsce zawsze są bliscy. zawsze można gdzieś wyjść. zawsze można się z kimś spotkać. ale cieszy mnie to, że za niedługo wracam. już tylko 2 tygodnie i kilka dni. zawsze to inaczej jak się wie, że się wraca a czekają na Ciebie. nie mogę narzekać, że jest mi tu źle. bo nie jest. jest naprawdę dobrze. śpię ile tylko mi się chce, pracuje, mam co jeść, mam w co się ubrać ale... -i to właśnie "ale" przeważa wszystko.- ale nie mam tu obok najbliższych prócz Basi, Gracjana i dziewczynek...

chciałabym się zobaczyć z paroma osobami. pogadać. tutaj nawet na fb czy na skypie ciężko mi dołapać pewne osoby.. eeeh. będę strasznie tęsknić za tym jak było kiedyś. teraz jest jakoś inaczej mimo, że starałam się wrócić do tego jak było dawniej. może coś się zmieni.. zobaczymy... choć nie ukrywam że bardzo za tym tęsknię..

eeeh. jeszcze nie mam załatwionego mieszkania w krk.. jak przyjadę muszę szukać również pracy. muszę iść do lekarzy... jak sobie pomyślę ile mnie czeka jak przyjadę i pomyślę o samym locie to aż mnie przenika. nie wiem jak będzie. mogę mieć nadzieję, że będzie dobrze, że wszystko ułoży się jak trzeba. kuurczę. trochę wyczerpuje mnie to wszystko. tutaj ta praca mimo, że nie jest jakoś bardzo fizycznie ciężka to i tak wyczerpuje, bo może nie jest to to co chciałabym w przyszłości robić...

Zmieniło się. Wszystko się zmieniło. Czas leci a ja z nim podążam. Wir wszystkiego wciąga. Kto wie czy nie do otchłani..

środa, 4 września 2013

Tęsknota za Polską

już nie długo... i wreszcie do Polski... tak bardzo mi się już tęskni. już bym chciała być w domu chociaż jak przyjadę to tak dużo będzie załatwień. Kraków i studium mnie czeka.. mam wielką nadzieję, że za rok już dostanę się na studia. trzeba mi złapać pracę w Krakowie. mieszkania jeszcze nie mam. jak na razie to nie wiem co i jak... jakoś to będzie, bo będę już w Polsce. tak bardzo mi się tęskni, bo to jak dla mnie dosyć sporo czasu tutaj jestem. też dużo nowych dla mnie rzeczy, bo i praca i pierwsze konto w banku i życie niby krótko bo tylko 2 tygodnie, ale w pełni samodzielnie. nie jest lekko ale lepsze to niż siedzenie w domu i nic nie robienie. praca aż tak nie męczy choć trochę jestem wykończona jak przez miesiąc dorabiałam w 2 pracy... jest to całkiem inne przeżycie, nie mówię czy miłe czy nie. bo nie jest mi tu źle ale tęsknota przewyższa wszystko. jestem przywiązana do ludzi których znam. z którymi mogę się zobaczyć, mogę porozmawiać.. w Krakowie też będzie zupełnie inaczej... ale i tak już będzie łatwiej. mam taką nadzieję. byle by pracę załapać no i czeka mnie bardzo dużo nauki. nie chciałabym się obijać, bo chcę się dostać na studia. zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. na dzień dzisiejszy mówię śmiało, że przyjechałam tutaj dla pieniędzy ale zbyt dużo trzyma mnie w Polsce i nie chciałabym tu być na stałe. dom nawet jeśli ciasny to i tak jest on własny.. oklepane przysłowie. ale oddaje rzeczywistość w moim przypadku i jest to prawdą...

mama miała zabieg, czuje się dobrze... już chodzi do pracy. niestety nie było mnie na jej urodzinach. powiedziała mi, że już bardzo za mną tęskni.. trochę mi przykro, że musi tęsknić ale zarazem cieszę się, że jej na mnie bardzo zależy..

tak dawno tutaj nie pisałam. cholernie dużo zmian. i może dlatego. będąc tutaj nie pisałam bo w sumie kiepski dostęp miałam do neta.. już jest ok. z czego bardzo się cieszę. nie będzie dziś zbyt dużo tej notki.. za godzinę dziewczynki wstają to je uczeszę i dopiero pójdę spać.. bardzo lubię tutaj pracować na nocki... wygodnie mi tak...

trzeba się tu pojawić znów... zaniedbałam sobie to bardzo...

piątek, 21 czerwca 2013

Too close

"And it feels like I am just too close to love you
There’s nothing I can really say
I can’t lie no more, I can’t hide no more
Got to be true to myself
And it feels like I am just too close to love you
So I’ll be on my way"

już dawno po maturach, jeszcze tydzień i będą wyniki. minęło szybko. co ma być to będzie. czy się dostanę? nie wiem. wczorajsze wyniki z rysunku są jakie są. zobaczymy czy będą wystarczające. eeem. trochę ciężko.. no ale jakoś przecież będzie. jak nie to rok przerwy. też mi chyba to dobrze zrobi (ale w sumie wolę się dostać) niektórym to poszło bardzo ładnie. nie ma co się oszukiwać. za mało pracy. za mało jak dla mnie. mam nadzieję tylko że to wystarczy. nie ma co gdybać. trzeba być jak najbardziej pozytywnej myśli..

poopalałabym się trochę. pooglądałabym więcej anime. więcej muzyki. więcej czegoś od życia. a nie tylko siedzieć i nic nie robić. 

mimo wszystko zaszły u mnie bardzo duże zmiany z których się cieszę. aczkolwiek jeszcze trochę się ich obawiam. zbyt krótko żeby wszystko oceniać. bez oceniania, bez gdybania, bez większych ceregieli czuję się szczęśliwa. o to chyba w tym wszystkim chodzi. bo to nie tak, że o tym nie myślę. tylko po prostu boję się planować, tak żebym się nie zawiodła. jest jak jest i mi się to podoba. fajnie, że wreszcie jest coś inaczej, czerpię coś z życia. chyba energię no i szczęście. nie jakiś tam głupi fart tylko uczucie. czekam i się zastanawiam jak to wszystko się rozwinie. chciałabym żeby naprawdę było dobrze. 

dziewczyny wyciągają mnie dziś do słowika.dawno ich nie widziałam. zobaczymy.

włosy znów zafarbowane. inaczej. nie tak jak bym tego chciała. ale chyba przecież nie jest źle.? RED

coś niewątpliwie jest inaczej.

środa, 8 maja 2013

Troublemaker

no to już po pierwszej maturze. bez większego stresu. już za sobą co mnie jeszcze nie do końca cieszy, bo jeszcze sporo przed. ale chyba i tak to w miarę szybko minie..

cyberetykarz.

Chodź, przytul, przebacz. dzisiejszy kapsel. drożdżówka i snikers. oraz nr 5. po środku. bez butów. a co jutro.?

trochę powtórzyłam lecz nie za dużo zważywszy na dziesięciokrotne tłumaczenie jednego zadania Ance..

chcę już oglądać, oglądać, oglądać.

Basia jutro prawdopodobnie kupi bilety...

krótko.

wtorek, 7 maja 2013

By Your Side

em no to już dziś mamy maturę. co więcej w tym temacie.? nie wiem, bo tak dużo inni już powiedzieli to za mnie.. co mnie bardzo denerwuje. to nie taki typowy stres związany z maturą, bo nadzwyczaj jestem spokojna. przeraża mnie to..

dopiero coś koło 20 leciałam po rajstopy i długopisy na jutro. nigdzie mi się nie spieszy..

bardzo podobała mi się środa.. śmiesznie było. aczkolwiek w czwartek ciężki kac. chciałabym więcej takich dni..

najprawdopodobniej 17 lipca lecę. jakaś praca się znajdzie dla mnie mam nadzieję. na jak długo.? nie mam pojęcia. się zobaczy.. wcześniej 2 noce zupełnie sama poza domem. przeraża mnie to.. jak i Kraków będzie miastem w którym będzie można normalnie przenocować (mam nadzieję) to Wrocławia bardzo się boję. w sumie na razie nie ma co gdybać. zobaczymy jak będzie..

bez entuzjazmu..
coś ze mnie jakiś czas temu uciekło.

oczy pełne łez. pełne także obrazów, które minęły, lecz zostały zapamiętane.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

It's for you


There is nothing that I wouldn’t do for you
when you call I’ll be right there
i’ll turn my world right around for you
don’t you see? don’t you see? I’m here..
for you, for you..
 
trochę mi zimno.. dziś wzięło mnie na The Fray..  w tle leci właśnie "Heartbeat". przy tych piosenkach robiłam całą prezentacje na biologię... nie mogłam się zabrać.. skończyłam jakieś 40 minut temu.. zobaczymy jutro czy wyszło dobrze.. nie pouczyłam się prawie nic.. nie wiem co będzie z geografią. poprawiam też biologię a gdzieś zapodziały mi się notatki.. teraz "Rainy Zurich".. trzeba jutro ciut wcześniej wstać. o 6.20 budzić R. ememem. nie wiem co się ogólnie dzieje. chyba mnie to przeraża.. mało śpię. ale jeszcze daję radę.. jakoś mi się to udaje.. 

dziś/wczoraj wielka niespodzianka.. ("Be still") na początku się bardzo zdziwiłam jak usłyszałam i mignęła mi Bagra. wychodzę z pokoju.. patrzę babcia przyszła. a czemu.? pomyślałam, że czegoś zapomniała.. i już miałam pytać, ale patrzę a tu dziewczynki. czy to Natalka i Justynka.? nie. to Zosia i Zuzia. Basia i Gracjan... niespodzianka nie mała.. aż się rozpłakałam.. przylecieli.. w sumie do tej pory nie dowierzam.. przylecieli na tydzień. Gracjan robi prawko na autobusy.. ciężko to dokładnie ubrać w słowa.. ("Maps") bardzo się cieszę choć szkoda, że na tak krótko tutaj będą.. zeszło trochę. posiedzieliśmy.. pogadaliśmy. jutro po szkole się tam wybieram.. 

zagubiłam się ostatnio w pisaniu. wszystko wydaje się bez sensu. i głupie biadolenie mi przeszkadza. dziś jest inaczej.. inaczej myślę o tym wszystkim.. ("Ready or Not"). 

śmieszna sytuacja. i w sumie wyszło jak wyszło ale mnie to mimo wszystko cieszy.. P. został tatą. błehehe. wszystko było za szybko. ("Why"). jest jak jest. a to co było nareszcie poszło.

noc, noc, noc. czas kiedy funkcjonuję normalnie. kiedy wszystko jest realne. bardzo to lubię i bardzo mi to odpowiada mimo, że powinnam spać. odsypiam najprędzej w niedzielę. maksymalnie jak tylko mogę choć i tak nie długo. wszystko mija a ja pewnie się wyczerpię zupełnie..

oj mamooo. ciężki będzie jutrzejszy dzień.. (Streets of Philadelphia)

I ten spokój. i wszystko jest inne. dziś chciałabym wejść na wieżowiec i być...

("Say when")

wtorek, 9 kwietnia 2013

I Know You Care


I know it wasn't always wrong
But I've never known a winter so cold
No I don't warm my hands in the coat
But I still hope
'Cause this is how things ought to have been
And I know the worst of it
Wasn't all that it seemed

jutro babcia ma zabieg. oby przeszedł zupełnie pomyślnie. zostaję sama w domu więc będzie trochę czasu na wszystko.. mam zamiar porysować. eeem. a jutro możliwe, że grill. zobaczymy jak to będzie.. nie mam ani siły ani ochoty na nic. siedzę w domu i robię nic a powinnam się znacznie więcej uczyć.. coś niby zrobiłam ale to i tak zbyt mało. może znów przejdzie na farcie..

dzisiejsza 'laba' bije wszystkie inne. ledwie zdążyłyśmy minąć most i prawie schodziłyśmy na całkiem bezpieczną ścieżkę, gdy nadjechał swoim rowerem.
-dziewczynki gdzie wy się wybieracie? laba.?
-no taaak.
-to wracajcie do szkoły. macie jeszcze pół godziny..
 zabawne.. (to depresja)

 You look at me it's like you hit me with lightning.

już powoli padam.. moje siły się wyczerpują. zbyt późno chodzę spać. zbyt dużo jem. oooh. pożalę się jeszcze troszkę. wystukam jeszcze parę słów... mam lenia.

za jakieś 100 wyświetleń będzie 2 000. trochę przerażające. ale Ameryka też patrzy a czasem nawet i Rosja. błeh.

idę zapalić..
'Breath your smoke into my lungs'

dobranoc.

środa, 3 kwietnia 2013

Beneath Your Beautiful

You've carried on so long
You couldn't stop if you tried it.
You've built your wall so high
That no one could climb it.
But I'm gonna try



już tak dawno miałam to zrobić. miałam napisać. ale to przez niechęć, lenistwo,brak weny, czasem zapomnienie. dziś niby się zebrałam. ale jakie to wszystko jest.? jest już późno. późna godzina trochę zniechęca. a jutro do szkoły i trzeba będzie patrzyć na te niektóre dziwne twarze, które są dla mnie niczym.  i w zasadzie to nie chcę pisać bzdur. nigdy nie chciałam, ale jak przyjdzie mi popatrzyć na niektóre poprzednie posty to aż wstyd się robi. niektóre dziś mnie zaskakują i nie pamiętam bym coś takiego mogła napisać. a o niektórych lepiej nie wspominać.

teraz jest inaczej.. może i zaszły zmiany, lecz te zmiany były wolne. w przestrzeni czasu zauważalne, a gdy się przetaczały, miażdżyły i niejednokrotnie były dziwne. to wcale ich nie zauważałam. nie mówię o wszystkim. bo niektóre sprawy potoczyły się stanowczo i ciężko by było je przeoczyć. dziś nie wiem co o tym wszystkim sądzić. zgubiłam się jeszcze bardziej, niż to było wcześniej. niby spokojnie, niby czujna, niby nie naiwna. ale to wszystko niszczy. staram się być ostrożna, przewidywać wiele, ale nie wychodzi. życie zawsze oszukuje i oszukiwać będzie. nie chcę by wyglądało to tak, że jestem ofiarą. bo nie jestem. do większości przecież przyczyniłam się sama. lecz zwyczajnie nie wyczułam zagrożenia. nie wiem jak to mam wyjaśnić. jest to tak dziwne. ja to widzę, czuję, wiem o tym. ale po czasie. czasem zbyt długim. wszystko komplikuje się zbytnio.już tak wiele razy wspominałam o cofnięciu czasu a jest to tak bezsensowne i szkoda nawet ponownie o tym wspominać.

nie przeżyłam tych świąt. były one dla mnie niczym. chorowałam wcześniej więc i w domu sobie posiedziałam. posiedziałabym dalej, ale do szkoły niestety trzeba iść. trzeba poprawić się w nauce. nadrobić trochę. wszystko jest jak jest. nie zadbałam o to by było lepiej. bo po co.? nie ma to i tak sensu. tak właśnie. maturę mam pisać. każdego dnia próbuję o tym zapomnieć. nie dostanę się przecież na studia, nie w tym roku. nie martwiło, by mnie to wcale, gdyby nie to, że powinnam to powiedzieć mamie. ostrzec ją przed tym. za mało pracowałam. nie chodziłam na dodatkową matmę, bo zwyczajnie głupio mi się prosić o pieniądze na nią. nie chcę tak. wiem doskonale, że jestem źle przygotowana do tej matury. a sama się zwyczajnie jej nie nauczę. przykro mi z tego powodu. przykro, że będzie dużo gadania na ten temat. nie wiem. gdyby to wszystko było inaczej. gdyby nie było takiej (niewidzialnej) presji ze strony mamy. em. nie wiem. presja ze strony mamy jest taka, że jej nie widać. nie da się odczuć wprost. mama nie naciska. ale jestem zupełnie świadoma tego, co będzie, gdy pokażę świadectwo, gdy zobaczy wyniki z matury, gdy w końcu nie przyjmą mnie na wymarzone studia. ja wiem. mi potrzeba po prostu roku. ja to wiem. ostrej pracy. pracy przede wszystkim bo samo z siebie nic nie wyjdzie, chyba, że się uda to będzie to największy fart na świecie. nie mam pracy maturalnej. nawet bibliografii nie mam. nie umiem mówić po angielsku, więc boję się ustnego angielskiego. to przecież nie wypali.. nie mam zapału na to wszystko bo wiem że nie zdążę. nie ma szans. został tylko miesiąc. a nie dam rady wszystkiego się nauczyć. muszę przypomnieć sobie wiele. muszę przypomnieć. to jestem wstanie. ale tyle nowych rzeczy nie wiem jak mi wejdzie. postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, by choć trochę weszło. ale wszystko, żeby weszło jest to zupełnie nie możliwe. dlatego potrzebuję roku. potrzebuję pieniędzy. potrzebuję wiedzy i praktyki. bo inaczej nici z moich marzeń.. dziś z nich nici. wiem to i jest to z góry założone..

zostałam kopnięta w dupę. i wyrzucona za drzwi. chyba to jest najlepsze stwierdzenie by opisać jak się czuję. i w sumie to pod wieloma względami tak jest. nie pod jednym.. zastanawiam się nad tym czemu tak za każdym razem się dzieje. jestem świadoma, że to moja wina. już jestem tego świadoma, ale za cholerę nie wiem co robię źle. czemu tak się dzieje a nie inaczej. nikt mi nie powie o co chodzi. po prostu tak się dzieje. życie kopie w dupę ile wlezie. zamyka kolejne drzwi. i nie wpuszcza z powrotem. często gęsto buduje olbrzymie fortece przez, które nie da się przejść.

po wyjeździe do Częstochowy spodziewałam się, że będzie to coś innego. nie wiem. głupie spekulacje. niepotrzebne w zasadzie. ale zawsze tak jest. człowiek zawsze czegoś oczekuje. czegoś się spodziewa, a gdy to nie zachodzi obraża się i dąsa wygadując głupoty. nie zastanawiam się jak było ze mną. bo nie mam się nad czym zastanawiać. jak wiele rzeczy ostatnio przeszło to wszystko obok mnie obojętnie.

nie wiem. czyżby monstrum bez uczuć. nie wiem. może i tak. trochę. tak wiele jest mi obojętne bo to na czym mi zależy jest tak nie możliwe, że aż mnie przeraża. boję się pragnąć nowych rzeczy. boję się wyzwalać nowe uczucia, bo te które już są przytłaczają mnie zbytnio. dopadają mnie momenty kiedy boję się wszystkiego. boję się iść sama. boję się jechać autobusem. boję się ludzi a przede wszystkim siebie..

miałam nie pisać bzdur. nie wiem, czy powinnam pisać wcale. ale chyba lubię to robić. pisanie jakoś tak samo przychodzi. lepiej mi się myśli układają. wreszcie jakby je 'wypowiadam'. chociaż jest to wypowiedź sama w duszy. chyba nic więcej. działa na mnie to jakoś kojąco. i nie chodzi o to, ze to jest publikacja. bo mogła by nią nie być przecież wybrałam niestety kiedyś taką formę. czasem ubolewam nad tym. ale jest to również coś co nie umiem opisać. nie wiem jak to się dzieje. piszę tylko dla siebie. pisze by pisać. piszę by trochę się uwolnić chyba..

kursywa.. tak. nie przestaję. trwam i czuję w głębi, że Cię kocham. kocham człowieka, który wykreował siebie swoim byciem. kreuje dalej. dopełnia.

piątek, 18 stycznia 2013

My Kind of Love

I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage
I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
But don't ever question if my heart beats only for you, it beats only for you.


eeem. jeszcze tu jestem. przed chwilą skończyłam rysować. tak, oczywiście artysta musi być brudny. no ale nic dziwnego. w sumie to jestem zadowolona. nie myślałam, że tak szybko pójdzie..

znacznie za dużo jem. ale to przez to, że siedzę w domu całymi dniami.. od poniedziałku nigdzie nie byłam.. ale nie jest mi z tym źle.. wreszcie nie słyszę ględzenia, że siedzę cały czas. nikomu chyba nie przeszkadzam. więc mi to na rękę. choć drętwieją mi już kolana od siedzenia. już nie wiem jak siedzieć by było wygodnie..

wczoraj, głupia kłótnia, jak zwykle o nic...

wiem, że coś mi się śniło i chciałam to zapamiętać. niestety obudziłam się tylko z wątłą mgłą w głowie.. dlaczego tak rzadko zapamiętuję co mi się śni..?

odwiedziny Zawała były miłe. choć miałam tylko pół godziny, żeby się zebrać. dobrze, że nie zastała mnie w piżamie.. ememem. oglądnęłyśmy TITANICA. a Zawał przyniosła takie pyszne ciastka. nie ukrywam, że ogólnie to mi się podobało..

tuturu ♥

jejku, wreszcie muszę iść do alergologa.! bo przecież to mnie zje...

Umiem liczyć nawet do 10, ale po co.? skoro wystarczy mi do liczenia jedynka.

niedziela, 6 stycznia 2013

Put me in a movie

ememem. ostatnia notka pisana tutaj. oczekuję na czas w którym zacznę się ubierać. zbudzę Amelkę, zbudzę Gracjana. nie najgorzej mi tu, bo przecież robię co tylko chcę. ale tak bardzo mi się już tęskni. tęskni się za wszystkim. dziś już będę w domu. przyjedziemy na obiad do babci. ponoć ślisko w pl. później na mszę za dziadzia... mama upiekła królewskiego specjalnie dla Melka. mam nadzieję, że odprawa przejdzie gładko... jestem nawet spokojna.. dziś chujowo się czułam. bardzo tego nie lubię, gdy czuję wszystkie swoje wnętrzności. na szczęście już w miarę przeszło.. moje łóżko już czeka. mój pokój. rybom trzeba będzie zmienić wodę. do alergologa muszę się zapisać. alergia trochę nie do opanowania.. mam nadzieję, że jakoś powoli mi przejdzie i obędzie się bez zażywania leków. chciałabym sobie zrobić wreszcie testy. może jak wrócę to mi przejdzie. no ale i tak trzeba się zapisać. prawie nic tu nie zrobiłam. wrócę i muszę dużo rysować, bardzo dużo. trzeba to jakoś nadrobić. eeem. jestem przestawiona na czas ang. to pewnie do późna nie będę mogła spać, więc może jakoś dam radę. teraz wystawianie ocen mnie czeka. mam nadzieję, że już tej fai z geografii nie mam. muszę się jeszcze dopytać czy nie ma jakiś sprawdzianów. najgorzej by było jak by był w poniedziałek. tylko tydzień chodzenia do szkoły i ferie. a matura za pasem.!

jeśli obędzie się bez sprawdzianu to lubię ten poniedziałek. nareszcie.

aaa. jeszcze drobne muszę zostawić byłabym zapomniała...

no i wracam do moich 200 kart. o ile się nie usunęły..

02.02

Całuję na dobranoc...

piątek, 4 stycznia 2013

Give me Love

jeszcze trochę i można mówić witaj POLSKO.
nie ukrywam, że się cieszę. nareszcie... będę miała tydzień chodzenia do szkoły i ferie. muszę już naprawdę się wziąć ostro. bo kurcze. co ja w ogóle ze sobą robię.? ja wiem. marnowanie czasu jest całkiem przyjemne... niech mnie ktoś ogarnie..

dziś taki dzień co mi się wcale nie chce spać. stąd wyjeżdżamy o 3 w nocy w niedzielę. chyba nawet nie kładę się spać.. ciekawe ile znów będziemy lecieć.

już nowy rok. z poprzedniego nawet dużo mi się nazbierało wspomnień. przeróżnych. dziwny był ten rok. nie najlepszy. mam nadzieję, że pod tym względem ten będzie nieco inny mimo, że to 2013. poczekamy, zobaczymy. na pewno znów szybko minie tak jak i ten... szkoda, że to wszystko tak przez palce mi przecieka a beztroska już dawno odleciała, by bawić się z innymi..

15 grudnia minęło już 2 lata. dziwne to wszystko, kiedyś przeczytam jeszcze raz wszystko... eeem. jak ponownie nie raz czytam niektóre notki to się dziwię, że to ja napisałam...

jutro Zuzy urodziny. nie mamy prezentu... ememem. nie wiem co robić..

zafajkowałabym sobie... tak na spokojnie...

Jaka ja jestem.?