środa, 30 listopada 2011

People Help The People

tydzień za tygodniem. to naprawdę już jest masakra. to wszystko za szybko leci. bardzo za szybko. nawet nie ma czasu by złapać życie. po prostu nie ma..

ojeeej. nie powiem że wszystko jest łatwe..bo nie jest.. i często niczego nie mogę zrozumieć.. i to mnie przeraża.. ciekawe co by było ze mną, gdybym nadal obracała się w podobnym towarzystwie jak to stare. chyba wolę o tym nie myśleć. wydaje mi się że było by jeszcze gorzej ze mną.

nie mogę przestać o Tobie myśleć. nie mogę. chcę abyś dotknął mojego ciała tak jak kiedyś.. ale czy to w ogóle jest możliwe. ja wciąż Cię tak bardzo kocham, że nadzieja po prostu mnie nie opuszcza. zwyczajnie nie odchodzi. dlaczego zostawiłeś mnie z tą tęsknotą. mam ogromną potrzebę porozmawiania z Tobą o tym wszystkim. mam potrzebę ale wiem, że tego nie zrobię.. może kiedyś przyjdzie taki czas. może kiedyś. dziś siedzę i płaczę nad tym. i tęsknię. i po cichu w głowie sobie mówię, że przecież nie powiedziałaś mi że mnie nie kochasz. bo nie powiedziałeś, że to wszystko jest jeszcze w pewien sposób realne..to wszystko się toczyło, i nagle się urwało.. dlatego, że jestem beznadziejna. nawet nie potrafię powiedzieć Ci tego wprost, że Cię kocham. tylko wciąż mówię o tym pobocznie. myślę.. i czasem zapisuję tutaj.. może ten blog jest przesłodzony. nie w tym sensie, że taki wspaniały. bo taki on wcale nie jest.. może ktoś przypadkowy czytając go myśleć sobie- nieźle popieprzona. lekko ujmując. ale to jest tak na uwolnienie. może źle to nazwałam. ale w sumie co mnie to obchodzi. piszę bo chcę.. piszę bo kocham. piszę i niech tak już pozostanie.

Tak jak ten wisiorek w kształcie skrzydła znaczący więcej, niż komukolwiek mogło by się wydawać. Bo to wcale nie jest przypadek lecz fakt.

czwartek, 24 listopada 2011

Chcę Ci coś opowiedzieć

zbyt wiele. jak dla mnie. nigdy tego nie zrozumiem. i mam nadzieję, że ja nie będę taka.. to jest okropne.. ale chyba nie powinnam się na ten temat zbyt wiele rozpisywać. jedyne co mogę powiedzieć, że to boli, nie tylko fizycznie. znowu doszły nerwobóle a myślałam, że mam już z głowy. jako ta męska część mnie pytam się co powinnam zrobić..?

wspomnienie na dzisiaj. po raz kolejny z wczesnego dzieciństwa. przed oczami wciąż mi to staje.. kolejna kłótnia rodziców.. mama wchodzi do naszego pokoju. za nią tata. nadal się kłócąc. głośno krzyczeli a ja bardzo się bałam. Anka stała obok mnie. tata popchnął mamę na stolik. mama uderzyła się w plecy.. tata wkurzony stał i krzyczał. płakałam. mama się podniosła i płakała... krzycząc coś, słów nie pamiętam. ale to było straszne. chciałam odciągnąć tatę od mamy. ale pewnie jeszcze mi się by coś stało.. to wszystko jest po prostu zbyt dziwne żeby to zrozumieć. lecz mam to w głowie jak fotografię..

moje oceny z historii jak na tyle nauki powinny być wychwalane ponad wszystko. 2, 2, 2 zawsze brakuje około 2 p. zawsze. pieprzona 2.. historii nie uczę się dla siebie, uczę się, żeby mieć święty spokój. najwidoczniej mi się nie uda.. dla mnie to jak magia. niby umiem. a przychodzi sprawdzian. i mi zwyczajnie nie wychodzi nic. choćbym nie wiem jak się starała..

pasowało by mi się ogarnąć. pytanie jak..?

nie przeszło mi.. po prostu ograniczam to wszystko do minimum. czyli zewnętrznie nie robię nic. ale czasem myślę, że mogłoby mnie przez "przypadek" potrącić auto. więc naprawdę to mi nie przeszło i siedzi mi to w głowie cały czas...

jestem beznadziejna. i nie jest mi z tym łatwo..

Przytul mnie... cholernie Cię potrzebuję... chciałabym być z Tobą... może powinnam Ci to powiedzieć. nie wiem. nic już nie wiem, oprócz tego że Cię kocham i bezgranicznie Ci ufam... może przez to wciąż ginę.

piątek, 18 listopada 2011

Porąbana noc

dawno mi tak stopy nie zmarzły jak dzisiaj. w sumie to chyba jeszcze nigdy aż tak. to było dziwne. czułam się jak bym nie miała palców. szłam i nie czułam stup. dziwnie tak.

czas ucieka i już miesiąc mija. a ja nie mogę w to uwierzyć. jutro na parę dni zrobię sobie dietę czekoladową. to będzie coś fajnego. uwielbiam ten smak. dla mnie to jest coś więcej niż tylko czekolada..

jutro sobota. i naprawdę nie chce mi się nigdzie wychodzić. chcę siedzieć w domu. najlepiej by było jak bym miała całe mieszkanie dla siebie.. pustka i cisza.. to to co chcę na jutrzejszy dzień.. ale wiem, że tak nie będzie. i wiem, że nawet nie będę mogła się wyspać. a tymczasem dziś skończyłam oglądać 2 sezon PW. i chcę więcej i więcej. w oczekiwaniu na czekoladę, myślę o stercie ciuchów, która czeka abym ja poskładała. [jeszcze dziś]

dziś miewałam różne myśli. bardzo mieszane odczucia. pomyślałam sobie, że powinnam sobie zupełnie dać siana. traktować to wszystko z największym chłodem. że zostawię sobie tylko nadzieję. ale naprawdę tak się nie da. wystarczy jedna milionowa Twojego gestu, żebym w tym wszystkim widziała to, co było kiedyś. nie potrafię całkowicie się odwrócić. to wszystko znaczy dla mnie po prostu zbyt wiele. ale z drugiej strony nie mogę sobie wyobrazić tego jak by to było gdybym miała być teraz z Tobą. nie mówię to do tego, że nie chcę. tylko jak by to było.. snuję na ten temat teorie i układam je na stosach już ułożonych, które są w mojej głowie.

Dziś miałam okazję poczuć Twoje ciepło...

Ashes and Wine

jutro piątek.. i wcale się nie ciesze. nie mam siły.. padam z nóg. ale jakoś nie mogę wcześniej położyć się spać. tak jak bym w głowie miała to że i tak mi to nic nie da. nie chce mi się nic. nie chce mi się sprzątać. nie chce mi się nawet myśleć w jakim bałaganie żyję. ale wciąż na to tracę energię.. ale nic z tym nie robię. to mnie w sumie przeraża. z resztą wszystko mnie przeraża. tracę energię na myślenie o wszystkim zamiast wziąć się za ogarnianie. ale jak tak w sumie sobie myślę to przecież to syzyfowa praca. i nie wiem czy nie bardziej opłacalne jest sprzątanie po dłuższym czasie niż tak po troszkę. bardziej jest widoczny efekt. niczym moje obcięcie włosów. dopiero jak zobaczyłam obcięte warkocze to doszło do mnie że one były moje i że udało mi się je wyhodować.

zmieniając temat. tak w sumie wczoraj mnie naszło na wspominanie. więc nie obejdzie się bez tego dzisiaj. już nie na temat chleba a tego jak to Anka wjechała na sankach w krzaki czy w drzewo. również miałam około 4 lat. a może trochę mniej? sama nie wiem. ale pamiętam, że to była piękna zima. pamiętam moje trzewiczki i ubieranie się w kombinezon. to jest jak zdjęcie w mojej głowie. pamiętam że tata stał troszkę niżej, najprawdopodobniej miał rozpiętą kurtkę. ale tego nie jestem w stu procentach pewna. wiem na pewno że stał niżej i popchnął Ankę. widzę jak ona zjeżdża na drewnianych sankach wprost na drzewo. przestraszyłam się że może jej się coś stać. pamiętam że stała jak wryta. musiałam śmiesznie wyglądać. i w sumie tyle z mojego wspomnienia.

 chwilę się zastanawiałam czy dać cytat z chińskiego ciasteczka. no i pojawi się tutaj..
By osiągnąć Nirwanę, trzeba przestać traktować umysł jako zwierciadło świata, trzeba być światem.

przebiega tędy tyle literek, tyle znaków. co trochę to białe pole wypełnia się czarnymi "mrówkami". mogę powiedzieć, że ciesze się, że mogę sobie tutaj pomrówkować.

nieustannie jem. przyszłam ze szkoły i wciąż jem. to to, to tamto. myślę że już nie mogę więcej. bo tak się czuję że z kolejnym kęsem zwymiotuję. i brzuch mnie boli z przejedzenia. miało się skończyć na jabłku. nie lubię tego. od razu czuję się jak bym popełniła jakieś przestępstwo..

oglądnęłabym sobie jakiś dobry film. i chciałabym sobie znaleźć chwilkę by sobie posiedzieć na biurku. ale przecież jeszcze śniegu nie ma. więc chcę śnieg.

Jeśli się zestarzeję i będę tracić pamięć chcę żeby ktoś pokazał mi moje wspomnienia.

środa, 16 listopada 2011

Down

ja chcę zostać w łóżku. chcę spać ile tylko zdołam. chcę poleżeć. by nie mówić każdego kolejnego dnia: kurwa. i może to idiotyczne. i na prawdę nie odzwierciedla tego. no ale. ja bym chciała. chciałabym wreszcie zanurzyć się w Twoich ramionach. i może to nigdy nie nadejdzie. może mi się zdaje, może. może po prostu mnie unikasz. nie wiem. dziwne jest to wszystko.

a co gdyby Czerwony Kapturek zakochał się w Wilku? czy pozwoliłby zjeść swoją babcię. a może sam by go karmił czym by sobie tylko Wilk zażyczył. a może gdyby tak zrobić parę z Kubusia i Prosiaczka. przecież to najlepsi przyjaciele. może Prosiaczek jest facetem. nie wiem? ale czy komuś to przeszkadza.?

dawno nie siedziałam na biurku przy oknie. ale za niedługo zacznie się zima, więc i to przyjdzie z czasem. a śnieg w tedy będzie padał na zmarzniętą ulicę. dziś spadły pierwsze płatki. które utrzymują się tylko chwilkę. lecz schładzają ziemię. mimo że są takie małe i niepozorne. spadają i przygotowują na zupełne pokrycie śnieżnym puchem..

dlaczego nie jest jak kiedyś? a może nigdy nie było tak jak trzeba. pamiętam jak kiedyś mama robiła mi kolację. i powiedziałam jej, że nie chcę z tym chlebem. że chciałabym z innym. za to dostałam karę i mama mnie uderzyła. to jest tylko taki przebłysk w głowie. nie mam pojęcie ile mogłabym mieć lat. ale w mojej pamięci utknęło to, że blat był na wysokości moich oczu a mama była duża. w tedy mama się chyba rozpłakała.. w tedy nie wiedziałam co zrobiłam źle. dziś już wiem, że to była reakcja na to że mama chciała by mi dać wszystko a tak naprawdę sama często nie jadła. a ja jeszcze wybrzydzałam.. ktoś pomyśli wstrętny bachor. ale jak dziecko nawet nie sięgające głową na blat może to zrozumieć?

nadal jest mi zimno. spać mi się chcę. i to właściwie nie teraz. tylko rano. rano jest najgorzej. a wcale nie wstaje nie wiadomo jak wcześnie.

mam ogromną ochotę na kawę mrożoną. a 19 minie miesiąc odkąd nie miałam czekolady w ustach. już mi cieknie ślinka. czekolada jest moją towarzyszką. mimo tego, że nie raz ją opuszczam. ale to jest właśnie to towarzystwo które źle wpływa. ale tak bardzo chciałabym już poczuć jej smak. tymczasem mam tylko jej zapach i wyobrażam sobie jej smak..

czasem lubię obliczyć sumę którą mogę wydać. i stracić te pieniądze na coś zupełnie nie potrzebnego. bo przecież są to 'grosze'. tylko najczęściej kupuję w tedy jedzenie. powiedzmy że to uzależnienie od jedzenia. jem dla zasady. jem bo lubię i mi się to podoba. ale później jem i grubnę. później nie jem wcale. nie jem a tylko patrzę na jedzenie. taka właśnie jestem.. 

Kiedyś to wszystko i tak się skończy. I może jest, jak jest, bo ogranicza nas strach przed nadejściem finału.

poniedziałek, 14 listopada 2011

A Thousand years

cały dzień zimno.
i tak zostało do samego wieczora. nie myślałam że tak będzie. no. ale przecież mogę myśleć o tym różnie. i chyba to najbardziej boli. kuuurde. pasowało by mi się jakoś ogarnąć ale nie potrafię. cały czas to siedzi w głowie. nie mówię że źle. ale inaczej nie potrafię. bo niby wszystko jest ok. ale czy tak naprawdę jest? nie wiem.

jutro oby mnie nie pytała. oby nie było kartkówki z historii. oby sprawdzian był na moje możliwości. a wf przebiegł bez większego wysiłku. oby..

zasłaniam twarz dłońmi. tak jest mi najlepiej. mimo wszystko ciemno. a moje myśli przybierają różne kształty..

dziś zaspałam. i tak dobrze że się obudziłam. coś mi się śniło. ale nie mogę sobie przypomnieć co... z tego pośpiechu po prostu zapomniałam.

naprawdę nie mam siły. i nie wiem jak innym ich starcza.chyba że to ja robię coś źle. a ja po prostu chcę zostać w domu i spać. przespać wszystko co najgorsze.

nienawidzę siebie..

poniedziałek, 7 listopada 2011

I Need To Know

wstrzymuję oddech. patrzę na zdjęcia. do oczu napływają łzy.. to był ten czas kiedy nie musiałam udawać. i chciałam być taka jaka byłam. to że kiedyś nie lubiłam rurek zmieniło się właśnie w tedy. w tedy nosiłam moje ulubione dżinsy, nie ważne czy komuś się to podobało, chodziłam w niezwiązanych trampkach. było też mnóstwo bransoletek z muliny. proste włosy, i ten uśmiech. bo byłeś obok. wiedziałam że coś znaczę, że nie jestem obojętna. gdy patrzę na te zdjęcia ściska mi w gardle. przypominam sobie każdy pocałunek. Twój zapach, Twoją czułość kiedy byłam w Twoich objęciach. i ciul z obietnicami danymi sobie. że nie będę płakać. kiedy tylko się powstrzymuję to wraca ze zdwojoną siłą. ale będę to robić nadal. będę się starać. bo taka nie mogę być. kiedy już będę pękać chcę poświęcić na to noc. chcę się powstrzymać od łez. próbowałam, zakrywałam twarz spłynęły dwie łzy i wracałam do siebie. teraz chcę aby nie wypłynęła ani jedna łza. nie chcę zakrywać twarzy. chcę żeby to się zmieniło. będę się starać, będę próbować. ale kiedy jestem zła, zła na siebie w tedy łzy płyną szybciej. i nie potrafię ich powstrzymać. próbuję za to obwiniać innych. a przecież winna jestem ja. kiedy spada jedna, druga, piąta, po prostu kolejna złości mnie to jeszcze bardziej, ta słabość.. łzy tak bardzo mi dokuczają. wszystko stoi w miejscu. co z tego że czas biegnie. on biegnie obok mnie. może i to maraton i może ja też w nim startuję. ale moje nogi są tak ciężkie że nie jestem w stanie zrobić nawet kroku, bo się boję. a może to najlepsze wyjście? nie wiem. nie mam pojęcia. mimo że bardzo mi brakuje Ciebie, nie chcę się wychylać po raz kolejny. ale tyle planów mam w głowie a jeden najważniejszy to pokazać Ci jak bardzo Cię kocham. i może dlatego stoję w miejscu. nie wiem, naprawdę nie wiem. powoli szaleję. chciałabym Cię dotknąć tak jak kiedyś mogłam to zrobić codziennie. trzymać Cię za dłoń. wtulić się w ramiona, usta, chcę czuć Twój oddech na mojej szyi, brzuchu, twarzy. wciąż doszukuję się znaków. ale czy powinnam.? czy powinnam wychodzić z domu myśląc i mając nadzieję każdego dnia że Cię spotkam.? czy to wszytko tylko moja wyobraźnia? w tedy, z Tobą, czułam się dla kogoś ładna. komuś potrzebna, miałam cel. by robić najgłupsze rzeczy wiedząc że robię je dla Ciebie. a Ty stałeś obok i upewniałeś mnie pocałunkami że to wszystko jest czegoś warte, dziś wiem. te wspomnienia są warte ponad wszystko. kilka zdjęć jakie mam dziś mi również o tym przypominają. ale także mówią że życie to nie bajka. a może i bajką. tylko grająca główną rolę jest zła. kto wie jak to się okaże pod koniec życia.? jaki tytuł będzie tej bajki, może i komedii, dramatu. dziś nie wiem. jaka będzie ta główna rola którą wciąż gram.? kiedyś chciałam się zabić. męczy mnie to. i nie odchodzi. chciałabym sobie za to wybaczyć. ale nie potrafię i nie mogę. istnieją osoby które po prostu mi tego nigdy nie wybaczą. będzie mnie to prześladowało do samego końca. a może to tak że jestem za głupia by żyć.? nie wiem. ale mimo wszystko tu jestem i może właśnie życie jest za głupie i nie potrafi mnie wykiwać skoro już żyję chciałabym do czegoś dojść. lecz jak mam iść. jak to wszytko mnie trzyma w miejscu w którym utknęłam.? może i za dużo pytań. może nie powinnam dzisiaj pisać, otwierać folderu, i patrzeć jak tępa idiotka w monitor komputera. ale to robię. teraz myślę że nie wiem czy chcę rozmawiać z Tobą, chcę ten wieczór. chcę żebyś Ty mówiła. ale nie ja. ja nie chcę łez. nie chcę żebyś je widziała. żeby ktokolwiek je widział. mam nadzieję że nie przeczytałaś tego zanim Ci powiem wprost. myślę że przez łzy ucieka coś ze mnie. wypełza na zewnątrz. ale chcę żebyś Ty mówiła. ostatnio tak mało o Tobie wiem. umiesz się maskować a ja nie potrafię Cię rozgryźć. przeczytałaś już tyle słów. chyba tak lepiej. naprawdę wstydzę się moich łez, moich słów, siebie. a za razem się boję.. nienawidzę się za wszystko. skoro nie da się cofnąć czasu, chcę to jakoś wszystko naprawić, poskładać do kupy, ale brakuje mi czegoś. najchętniej leżałabym w łóżku, żeby było pusto w domu. cisza.. nie mam na nic ochoty, i mimo że od niedawna prawie nic się nie zmieniło.  (prawie- to więcej słów) to nadal bym chciała się zamknąć, nic nie mówić. tak mi lepiej.. chciałabym tak jak duch, tak by móc być w tedy nie zauważalną. bo kiedy naprawdę się staram jakoś w to wszystko wejść. to w tedy wszystko ma mnie w dupie. zawsze na odwrót. może to właśnie życie ma na celu, myśli. ale jak z tym istnieć.? bo żyć jest łatwo. jedzenie i picie choć i niewielka ilość i tak starczy o raz sen. reszta jakoś przychodzi sama. to wszystko. ale co zrobić by być czymś więcej niż tylko zwierzęciem.? słowa połączone z muzyką mają chyba jakąś moc. pozwalają się wypłakać. tak by nikt nie widział. może i przybyło mi jeszcze więcej myśli wraz z tyloma słowami. ale muszę. muszę się wypłukać z tego. i mimo że to nie wszystko. że to jakaś część. ale jest zostawiona. tu i teraz. i to co w głowi po części jest tu i teraz. przez te właśnie słowa. w myślach cały czas mam to że chcę wiedzieć jak jest. jak jest naprawdę. chciałabym wiedzieć czy kiedykolwiek coś wyjdzie z mojego czekania. że kiedyś przeczytam to ponownie. popatrzę na Ciebie i będę mogla powiedzieć dziękuję. po czym Cię pocałuję. a jeśli tak nie będzie mogło być już nigdy chciałabym wiedzieć że nie muszę już czekać. ale powiedziałeś że kochasz ale że nie możemy być ze sobą. powiedziałeś tak. czy to się równało z tym że czekaj na mnie. jak na razie nie teraz. ale kiedyś może.. pocałowałeś mnie w czoło i tak po prostu. a może i nie. ale mimo wszystko odszedłeś. zostawiając mnie z najważniejszymi dwoma słowami. Kocham Cię... czy nie tak.? dlaczego nie odebrałeś mi nadziei.? najważniejsze słowa dudniły mi w uszach kiedy brałam tabletki, oczy bolały kiedy kładłam się by czekać, a później serce mi pękało że niestety tylko wymiotuję. jestem wciąż zostawiona z Twoim kochaniem. nie przeszło. nie zostawiło mnie. mimo że mówiłeś że lepiej żebym zapomniała. jestem w stanie o wszystkim zapomnieć gdy powiesz mi jak naprawdę jest. te zdjęcia. gdy na nie patrzę. na utrwaloną chwilę. wiesz co widzę? widzę Twój wzrok. pełen... tak... miłości. pełen miłości. może sobie wmawiam. może wmawiam sobie również to że widzę Go nadal. i choć nie jest to utrwalone zewnętrznie. wciąż króluje w mojej głowie. a ja wciąż na nowo do tego wracam. analizując wszystko ze szczegółami. czy abym już nie zwariowała.. nie wiem czego chcesz. i nie mogę mieć pojęcia. nawet nie powinnam mieć nadziei.. ale przecież niczego się nie dowiem gdy będziesz milczał. ale może kiedyś. może kiedyś się dowiem..