piątek, 18 listopada 2011

Ashes and Wine

jutro piątek.. i wcale się nie ciesze. nie mam siły.. padam z nóg. ale jakoś nie mogę wcześniej położyć się spać. tak jak bym w głowie miała to że i tak mi to nic nie da. nie chce mi się nic. nie chce mi się sprzątać. nie chce mi się nawet myśleć w jakim bałaganie żyję. ale wciąż na to tracę energię.. ale nic z tym nie robię. to mnie w sumie przeraża. z resztą wszystko mnie przeraża. tracę energię na myślenie o wszystkim zamiast wziąć się za ogarnianie. ale jak tak w sumie sobie myślę to przecież to syzyfowa praca. i nie wiem czy nie bardziej opłacalne jest sprzątanie po dłuższym czasie niż tak po troszkę. bardziej jest widoczny efekt. niczym moje obcięcie włosów. dopiero jak zobaczyłam obcięte warkocze to doszło do mnie że one były moje i że udało mi się je wyhodować.

zmieniając temat. tak w sumie wczoraj mnie naszło na wspominanie. więc nie obejdzie się bez tego dzisiaj. już nie na temat chleba a tego jak to Anka wjechała na sankach w krzaki czy w drzewo. również miałam około 4 lat. a może trochę mniej? sama nie wiem. ale pamiętam, że to była piękna zima. pamiętam moje trzewiczki i ubieranie się w kombinezon. to jest jak zdjęcie w mojej głowie. pamiętam że tata stał troszkę niżej, najprawdopodobniej miał rozpiętą kurtkę. ale tego nie jestem w stu procentach pewna. wiem na pewno że stał niżej i popchnął Ankę. widzę jak ona zjeżdża na drewnianych sankach wprost na drzewo. przestraszyłam się że może jej się coś stać. pamiętam że stała jak wryta. musiałam śmiesznie wyglądać. i w sumie tyle z mojego wspomnienia.

 chwilę się zastanawiałam czy dać cytat z chińskiego ciasteczka. no i pojawi się tutaj..
By osiągnąć Nirwanę, trzeba przestać traktować umysł jako zwierciadło świata, trzeba być światem.

przebiega tędy tyle literek, tyle znaków. co trochę to białe pole wypełnia się czarnymi "mrówkami". mogę powiedzieć, że ciesze się, że mogę sobie tutaj pomrówkować.

nieustannie jem. przyszłam ze szkoły i wciąż jem. to to, to tamto. myślę że już nie mogę więcej. bo tak się czuję że z kolejnym kęsem zwymiotuję. i brzuch mnie boli z przejedzenia. miało się skończyć na jabłku. nie lubię tego. od razu czuję się jak bym popełniła jakieś przestępstwo..

oglądnęłabym sobie jakiś dobry film. i chciałabym sobie znaleźć chwilkę by sobie posiedzieć na biurku. ale przecież jeszcze śniegu nie ma. więc chcę śnieg.

Jeśli się zestarzeję i będę tracić pamięć chcę żeby ktoś pokazał mi moje wspomnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz