środa, 27 kwietnia 2011

może...

jak pech. to na całej linii. chyba już nie powinnam nigdy krakać. ale zobaczymy co z tego wyniknie...

opadam z sił. byłam na rolkach i nogi od nich mam obtarte. no ale cóż. bywa. jutro chyba też pojadę. masakrycznie mi się chce spać. ale chcę sobie jeszcze historię przeczytać i choć kawałek tego głupiego trans atlantyku.

dziś śmieszne darcie. było wkurzenie.

można normalnie zwymiotować. ja bym tak nie potrafiła. ale w sumie trochę jej współczuję.bo jak tak cała klasa się z niej śmieje a ona nawet nie jest tego świadoma.

byle by dotrwać do piątku po szkole. może jakoś się uda. zobaczymy jak to wszystko wyniknie. chciałabym angielski w miarę napisać. chciałabym umieć słówka. ale nie wiem jak to będzie nie wiem czy zdążę się tyle pouczyć. jutro chcę na jakiś lekcjach zrobić sobie notatki. chociaż kawałek. może mi się cokolwiek uda zrobić. zobaczymy jutro.

jutro muszę wziąć do szkoły więcej placków. istne żarłoki. ale w sumie nie żałuję. bo mam jeszcze dość sporo. u mnie w domu mało co kto je placki. a sama nie chcę się z tym męczyć.

może i lepiej bez planów na jutro, ale milo by było je spełniać... takie małe wielkie marzenia

pudło

Była dość długa przerwa. chyba dobrze mi to zrobiło.

nie mam siły jutro iść do szkoły. nie chce mi się wcale. a jak pomyślę sobie, że jak przyjdę ze szkoły to muszę się zabrać za historię to mnie trafia.

czekolada nie smakuje mi jak kiedyś. dziwi mnie to bardzo, bo to rzecz której rzadko potrafię się oprzeć...

Prawda zazwyczaj jest do bani. inaczej ludzie by nie kłamali. a robią to cały czas.

i mam gdzieś co inni ludzie pomyślą. boję się tego co Ty pomyślisz. inaczej już tyle razy rzuciłabym Ci się na szyję i mocno się przytuliła...

wtorek, 12 kwietnia 2011

słone krople.

nie było sprawdzianu z potopu. ale go zaczęliśmy. w sumie dobrze, że przeczytałam streszczenie. jest całkiem całkiem. przynajmniej wiem o co chodzi mniej więcej.

wczoraj ucieszyło mnie to. 11.04.11 11.36. zdziwienie nie małe. ale bardzo miłe. i nie wiedziałam co zrobić. chciałabym takie i inne rzeczy przeżywać każdego dnia. mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się to powtórzy. ogólnie tyle myśli mi to przywiało. i tyle uśmiechu w sobie sprawiło. i nie mogę przestać o tym myśleć. jest to zbyt miłe, żeby od siebie odganiać...

ogólnie rekolekcje. nad tym by trzeba było się zastanowić dłużej. ale brak mi słów. to wszystko gromadzi się we mnie. a ja sobie z tym wszystkim po prostu nie radzę. teraz boli mnie głowa. to wszystko jest tak niezwykłe. i ciężko dobrać słowa aby to najlepiej ująć. mam żal do siebie. i jeszcze będę go miała dosyć długo. chyba dziś mnie dopadło to wszystko. i pozwoliłam  się temu "wytargać za włosy".

słowa z dziś:
Pan mówi:
"Bo góry mogą ustąpić
i pagórki się zachwiać,
ale Miłość Moja
nie odstąpi od Ciebie..."
             Iz 54,10
"Usłysz mój głos, o Panie, w swojej łaskawości
i daj mi życie zgodne z Twym wyrokiem"
             Ps. 119,49
"Tak bowiem bóg umiłował świat,
że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy,
nie zginął, ale miał życie wieczne."
            J 3,16

Bo Ty ratunkiem i wzmocnieniem jesteś moim. Każdego dnia przypominam sobie o przeszłości. Między innymi dlatego mam siłę żyć...

niedziela, 10 kwietnia 2011

lonely

wydawało mi się, że dodawałam posty. nie tak dawno. myślałam że ostatni post jest z czwartku. dziwne. chyba, że się nie zapisały? nie wiem. może mi się tylko wydawać. ale zgubiłam już tą rachubę. może faktycznie tyle nic nie pisałam. więc chyba zostawię środę i czwartek po prostu bez niczego. pamiętam urywki. w sumie można by było napisać coś więcej. ale będzie krótko i na temat środy.- miłe zaskoczenie.

przechodząc do piątku. dla mnie było świetnie. podoba mi się taniec renesansowy. a polonez jest pięknym tańcem. przez to całe tańczenie zapragnęłam jeszcze bardziej chodzić na jakieś dodatkowe lekcje... chciałabym rozładować gdzieś swoją energię w pozytywny sposób. zazdroszczę tym co to robią. to jest naprawdę coś niesamowitego. jest to coś pięknego. i tego wszystkiego nie da się tak po prostu opisać. to się wewnątrz czuje. ale chyba mogę tylko o tym marzyć..

kot. a właściwie taki młodszy kotek. nie całkiem mały. wyleciał na drzewo przez tego psa, który go wystraszył.. biedaczek później nie mógł zejść. zwabiony nawet dał się pogłaskać. był taki fajny... niestety trzeba było go zostawić...

coraz gorzej z ocenami. angielski to jest przegrana bitwa na całym polu. nie wiem. już nie wiem jak za to się wziąć. bo tak naprawdę nie chce mi się. lenistwo ogarnęło mnie z każdej strony. a jak mama się dowie. to nie będzie najlepiej. ją nie będzie interesowało, że takie oceny ma większość naszej grupy. trochę się tego boję...

dzisiaj było sprzątanie wykańczające jest to. najgorsza rzecz jaka może być. zrób to zrób tamto. idź po to. to jest źle. to popraw. to było sprzątane?! wykręcałam się jak tylko mogłam. czeka mnie jeszcze sprzątanie w półce z książkami i ciuchami. ale z tego mam zamiar się wykręcać przez parę dni. choć na sprzątanie ciuchów coraz większa ochota mnie nachodzi. ale to dobrze. bo jak będę miała ochotę zrobię to szybciej i lepiej. a to jest ważne. na półkę z książkami nigdy nie miałam ochoty. i nigdy mieć nie będę. cieszy mnie to, że i tak już tyle jest wysprzątane. i że w najbliższym czasie nie trzeba będzie tego robić. ogólnie zmęczenie mnie dopada a przez ostatnie 3 dni boli mnie brzuch. to nie tyle mnie bardzo boli co jest męczące i przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu...

Chciałabym przed Tobą wytańczyć moją miłość do Ciebie. i tak naprawdę chciałabym, żeby nikt na mnie nie patrzył w tedy, oprócz Ciebie... żeby nikogo innego tam nie było...

wtorek, 5 kwietnia 2011

czekolada.

opadam z sił. na bierzmowaniu było nawet ok. podobało mi się kazanie Jeża. całkiem przystępnie bo trwało to 1,5h. poznałam kuzyna. Marcinek to takie grzeczniutkie dziecko. śmieszek taki mały. ich mieszkania bym nie poznała. czułam się, jak bym tam była po raz pierwszy. ładnie wszystko odremontowane. jedynie co pamiętam to pokój dziadka. dostałam od niego zegarek. tylko muszę sobie do niego kupić pasek. dziadek ma tak dużo zegarów..

miłość barokowa w wydaniu Morsztyna zadziwia..

jutro nie za fajny dzień. mieliśmy iść do kina. ale nie poszliśmy bo "za późno wpłaciliśmy". dla mnie to wszystko jest śmieszne. bo robią z nas idiotów. a jak mamy rację to nawet nie pozwolą dojść do słowa. jeśli by się udało i tak nie słuchają. i dalej twierdzą swoje. nie wiem jak ja jutrzejszy dzień przeżyję. to jest środa.2xWF geografia. ale z niej zgłoszę np. na polski zrobiłam to nieszczęsne zadanie. wyszło mi na około 300 słów. a z historii to podejdę i poproszę o to czy mógłby mnie nie pytać... nawet już bym nie była się w stanie nauczyć. ostatni wok.. pasuje mi zostać, żeby dowiedzieć się jak zostanie oceniona kart, i prezentacja...

Dlaczego nie ma wystarczających słów, by opisać wszystkie uczucia związane z Tobą? Wciąż ich brak, a użyte nie są w pełni tym co chciało by się powiedzieć...

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Znaczenie

Angielski to jest komedia. Komedia niczym z dramatu Moliera. Już po prostu mam dość. "zakładam" zeszyt do angielskiego. nie wiem po co. chyba po to żeby miało się co niszczyć. w sumie to kartki z niego będzie można wyrywać. ale przecież nie będzie mi się chciało go nosić. 
Gadałam dziś sobie z Basią. lubię z Nią pisać. ale zawsze jak to robię łzy napływają mi do oczu. do tego nie da się przyzwyczaić. nie da się przyzwyczaić, że oni są tam a my tu. że jesteśmy oddzieleni. 

dzisiejszy angielski nie poszedł mi chyba najlepiej. zobaczymy jak będzie. dziś troszkę się uczyłam. ale nie wiem czy tyle wystarczy. to też zobaczymy jutro.po jutrze teatr. mam nadzieję, że trochę lekcji nam ubędzie. można oszaleć już. na matematyce wyjątkowo mi biło. wszystko przez to, że mi się mózg gotował. a Piotrek musiał tego wszystkiego słuchać... Edyta się wcześniej zwolniła. nie było już jej na 2 ang. i matmie. w sumie myślałam że z matmy będzie kart. ale pytała Izę(?) 

o kuurczę jutro już to bierzmowanie. nawet nie wiem w co się ubrać, żeby było jakoś stosownie. w sumie i tak będę wyglądać jak bym to ja była bierzmowana. oby mnie buty nie obgryzły...

a teraz takie starocie..;

"Wrrrrrrrrrrrr, nie znoszę nauki, nie znoszę normalnie.
Dajcie mi przerwę świąteczną,
śnieg,
muzykę,
kawę.
No i w sumie nie obraziłabym się gdyby...
No.
Również herbaty z cytryną mi brak..
Tej pitej gdzieś.. byle by nie w domu..
Śniegu skrzypiącego mi dajcie co o zmroku mieni się..
Dajcie mi...
Dajcie mi odpocząć od nauki...
Mimo, że w ogóle się nie uczę..
Dajcie mi ten właśnie spokój duszy..
o tak.. Dajcie mi.."

"kawa zdębiała, oszalała?
wstała i powiedziała:
koniec"


"dosięgnąć Cię.
powiedzieć cześć.
stanąć na wskazówce.
tak by czas zatrzymał się.

w tej chwili.

w chwili spojrzenia.
czas by stanął.
wstrzymał oddech.

pomóż mi sięgnąć po czas.

pomóż mi.
włóż klucz.
i przystopuje.

przystopują wskazówki.

ale nie w mojej głowie.
czas biegnie nie ubłagalnie.
może on też za czymś ugania?
tak jak ja. dąży do stabilizowania świata.

dla mnie czas się zatrzymuje gdy widzę Ciebie.

zamieram i w duszy beztrosko sie śmieje.
bo ja nadal tak bardzo kocham Ciebie.

doganiam w tedy czas.

dosięgam go.
i stoję na wskazówce.

uczucia szybko przelatują przez moje serce.

kocham. płacze. tęsknie. zazdroszcze.
lecz zeskakuje z tej wskazówki
bo wiem że Tobie się śpieszy.

i tak mijają spotkania.

chwila zamarcia.
zwątpienie.
i nadzieja."

ponad

minęło wszystko szybko. zbyt szybko. w piątek biologia jakoś poszła. choć nie był to zbyt fajny dzień. zaspałam. myślałam, że już nie zdążę. powtarzałam sobie wszystko w autobusie. na szczęście dotarłam przed wejściem do sali. lecz cała zaspana. i troszkę zdenerwowana. pisałam przez cały wyznaczony czas. ręka mnie bolała. mam nadzieję, że opłacało się uczyć.. później już poszło szybko. zastępstwo, na którym musiała być idealna cisza. a później to już tylko sprawdzanie obecności i festiwal młodych talentów. po szkole już było znacznie lepiej. wracaliśmy koło plant i tam spotkaliśmy Ciebie. w domu sprzątanie w miarę poszło. pospałam sobie też chwilkę. a później poszliśmy niby na 18 do kościoła a tam nie było mszy tylko nabożeństwo. poszliśmy do pracy mamy Dyśki. a później już na młodzieżówkę. i tak zleciał dzień. jak przyszłam do domu Anka była przy komputerze. to już nawet nic nie mówiłam, tylko poszłam spać.

wczoraj taki dosyć powiedziałabym nietypowy dzień. nie ma to jak kąpiel w środku dnia.. i nic nie robienie przez pół dnia. później poszłam na msze Kuby. wystraszyłam sąsiada. śmiałam się do siebie z tego aż do skrzyżowania. jak wróciłam do domu czekałam na Dyśkę. gdy zadzwonił telefon zastałam bardzo miłą niespodziankę. choć serce miałam w gardle. i ciężko mi było coś nawet wybełkotać. autobusem pojechaliśmy do rynku. spotkaliśmy tam Mariolkę i Justynę. z rynku przez jagiellońską na planty pod skałę Piotrową. gdzie dopadł nas Korek. troszkę zimno było.  fajnie się wracało do domu. choć Korek tak bardzo mnie wystraszył... cały dzień nie było internetu.

coraz bardziej podobają mi się moje sny. mogły by być takie częściej. chociaż nie. chciałabym, żeby tak było naprawdę...

dzisiejsza niedziela jak nie niedziela. inna od wszystkich. trójca święta nie szła razem do kościoła. to może dlatego. po kościele poszliśmy do koktajlbaru. nie było żadnych dobrych lodów. ale i tak kawa mrożona była przepyszna. porobiliśmy wiochę z rodzicami i poczytaliśmy napisy ze ścian. później Amelka dostając lalkę nie mogła się doczekać, aż ją otworzy. w końcu wszystkie 12 sukien trzeba było przymierzyć na lalkę. cały dzień powtarzała w imieniu lalki: jestem księżniczką. później na gorzkie żale. szłam z mamą. z Edytą spotkałyśmy się w kościele. po kościele było dość chłodno. ale lubię odprowadzać Edytę do domu. pod samą klatkę.. dziękuję, że później mnie odprowadziliście.

na jutro prawie nic się nie uczyłam. zrobiłam sobie ściągę z angielskiego z nieregularnych. we wtorek niestety jest z nich kartkówka. jutro jeszcze matma i religia. zobaczymy jak to wszystko pójdzie. modlę się o to żeby jak najlepiej. szczególnie angielski. chciałabym 3 choć mało w to wierzę. żebym na tyle napisała.. teraz chce mi się spać. i już więcej się nie będę uczyć. w szkole jeszcze coś spróbuję się poduczyć. zobaczymy jutro jak to będzie.

Przy życiu trzyma mnie nadzieja. Jest ona tak wielka, że aż dziwię się sobie, że taką posiadam. Ona wzmacnia swe siły z każdym moim spotkaniem z Tobą. Nawet tym przypadkowym...

piątek, 1 kwietnia 2011

koty

na jutrzejszą biologię chyba już więcej się nie nauczę. mam nadzieję, że w miarę to napiszę. jak się okaże, że poszło źle. to nie będzie żadnego sensu uczenia się. mam nadzieję, że niczego nie zapomnę. jutro (znaczy dzisiaj) wstanę wcześniej, żeby sobie to powtórzyć. przeczytać choć raz własnymi słowami. czyli jeden raz przeczytać wszystko, a później całe powtórzyć. trochę zeszło z tym uczeniem. i co jakiś czas mordowałam Edytę. to wszystko przez to, że mam źle uzupełniony zeszyt i przez to, że nie rozumiałam niektórych rzeczy... na szczęście znosiła mnie wytrwale.

dziś był trochę okropny dzień. nie wyspana poszłam do szkoły. choć już mnie ciągnęło, żeby zadzwonić i powiedzieć, że dojadę autobusem. ale dałam radę,  wstałam. trochę się spóźniłam. na szczęście brat Edyty to nie autobus i przynajmniej nie zwieje. na szczęście Dyśka wytłumaczyła i Edyta dostała chyba 4 o ile się nie mylę. wiem, że Zawał na pewno poprawiła właśnie na 4. na lekcjach myślałam, że zasnę. później na nogach do domu, szybko zjadłam i poszliśmy skserować zeszyt. gdy już przybyłam do domu, ziemniaki jak na złość gotowały się jakieś pół godziny. jak już zjadłam obiad nadeszła upragniona chwila i poszłam spać. a później jak wstałam to już uczenie się od około 18.30. praktycznie do teraz z przerwami.

mamy jechać na wycieczkę klasową do Zakopanego i się zastanawiam. muszę jeszcze pogadać z mamą. ale tak na prawdę wolałabym te pieniądze przeznaczyć na coś innego. ale w sumie też chciałabym być na tej wycieczce. zobaczymy jak sytuacja ułoży się po rozmowie z mamą

jutro powinien być dość przyjemny dzień. jest pokaz młodych talentów. a wcześniej mamy tylko 3 lekcje. spr piszemy na biologii. z angielskiego i matmy mamy odwołane kart. dzięki Natalci . całe szczęście. bo nie wiem kiedy bym się wyrobiła. jak będzie nudno to planuję wcześniej iść z tego pokazu. jutro miłe sprzątanie. no i później do kościoła.

opadam już z sił. kiedy ja się porządnie wyśpię.? mam nadzieję, że będzie to SOBOTA.!

Czy jeśli minuty mają taką samą wartość jak godziny to mogę sobie myśleć, że o mnie myślisz? Bo z mojej głowy wyjść nie możesz.

/edit/
o kurczę już 1 kwietnia. Prima Aprilis. (za 4 dni Melek ma już 6 urodziny) niewiarygodne.