poniedziałek, 4 kwietnia 2011

ponad

minęło wszystko szybko. zbyt szybko. w piątek biologia jakoś poszła. choć nie był to zbyt fajny dzień. zaspałam. myślałam, że już nie zdążę. powtarzałam sobie wszystko w autobusie. na szczęście dotarłam przed wejściem do sali. lecz cała zaspana. i troszkę zdenerwowana. pisałam przez cały wyznaczony czas. ręka mnie bolała. mam nadzieję, że opłacało się uczyć.. później już poszło szybko. zastępstwo, na którym musiała być idealna cisza. a później to już tylko sprawdzanie obecności i festiwal młodych talentów. po szkole już było znacznie lepiej. wracaliśmy koło plant i tam spotkaliśmy Ciebie. w domu sprzątanie w miarę poszło. pospałam sobie też chwilkę. a później poszliśmy niby na 18 do kościoła a tam nie było mszy tylko nabożeństwo. poszliśmy do pracy mamy Dyśki. a później już na młodzieżówkę. i tak zleciał dzień. jak przyszłam do domu Anka była przy komputerze. to już nawet nic nie mówiłam, tylko poszłam spać.

wczoraj taki dosyć powiedziałabym nietypowy dzień. nie ma to jak kąpiel w środku dnia.. i nic nie robienie przez pół dnia. później poszłam na msze Kuby. wystraszyłam sąsiada. śmiałam się do siebie z tego aż do skrzyżowania. jak wróciłam do domu czekałam na Dyśkę. gdy zadzwonił telefon zastałam bardzo miłą niespodziankę. choć serce miałam w gardle. i ciężko mi było coś nawet wybełkotać. autobusem pojechaliśmy do rynku. spotkaliśmy tam Mariolkę i Justynę. z rynku przez jagiellońską na planty pod skałę Piotrową. gdzie dopadł nas Korek. troszkę zimno było.  fajnie się wracało do domu. choć Korek tak bardzo mnie wystraszył... cały dzień nie było internetu.

coraz bardziej podobają mi się moje sny. mogły by być takie częściej. chociaż nie. chciałabym, żeby tak było naprawdę...

dzisiejsza niedziela jak nie niedziela. inna od wszystkich. trójca święta nie szła razem do kościoła. to może dlatego. po kościele poszliśmy do koktajlbaru. nie było żadnych dobrych lodów. ale i tak kawa mrożona była przepyszna. porobiliśmy wiochę z rodzicami i poczytaliśmy napisy ze ścian. później Amelka dostając lalkę nie mogła się doczekać, aż ją otworzy. w końcu wszystkie 12 sukien trzeba było przymierzyć na lalkę. cały dzień powtarzała w imieniu lalki: jestem księżniczką. później na gorzkie żale. szłam z mamą. z Edytą spotkałyśmy się w kościele. po kościele było dość chłodno. ale lubię odprowadzać Edytę do domu. pod samą klatkę.. dziękuję, że później mnie odprowadziliście.

na jutro prawie nic się nie uczyłam. zrobiłam sobie ściągę z angielskiego z nieregularnych. we wtorek niestety jest z nich kartkówka. jutro jeszcze matma i religia. zobaczymy jak to wszystko pójdzie. modlę się o to żeby jak najlepiej. szczególnie angielski. chciałabym 3 choć mało w to wierzę. żebym na tyle napisała.. teraz chce mi się spać. i już więcej się nie będę uczyć. w szkole jeszcze coś spróbuję się poduczyć. zobaczymy jutro jak to będzie.

Przy życiu trzyma mnie nadzieja. Jest ona tak wielka, że aż dziwię się sobie, że taką posiadam. Ona wzmacnia swe siły z każdym moim spotkaniem z Tobą. Nawet tym przypadkowym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz