środa, 30 marca 2011

goodbye

czasami zwykły zapach zgaszonej zapałki może przywołać tyle wspomnieć. ten zapach kojarzy mi się ze świętem wszystkich świętych. w tedy to się gasi zapałkę bo znicz już został zapalony... i na dodatek ten piękny widok światełek. najczęściej czerwonych... to wszystko rozświetla dziś moje wspomnienia...

nie wiem. chyba przez tą siłownię boli mnie obok kolana. coś jak by mi miała kość strzelić ale w takim miejscu, że to jest nie możliwe. może mam nadwyrężyłam sobie ścięgno. zobaczymy jutro..

jednak dzisiejszy dzień nie był taki straszny jak myślałam. jakoś minął mi inaczej niż zwykle. wydało mi się, że szybciej. a co najlepsze, okazało się, że nie będziemy mieć kart. z angielskiego. Natalcia załatwiła. co nie zmienia faktu, że środy są głupie i ich nie lubię. teraz obawa o kolejny dzień czyli o jutro. może akurat nie będę pytana z fizyki i historii. jeszcze jutro PO. ojeeej. tak mi się nic nie chce. jutro idziemy wcześniej do szkoły. bo Dyśka będzie tłumaczyć Edycie chemię. Edyta jest mądra i szkoda, że jedno napisze dobrze a za chwilkę musi poprawiać następne. teraz w sumie to już ostatnia jedynka. więc może już wyjdzie na prostą...

dzisiaj po spowiedzi. nawet fajny był ksiądz. ale jakoś tak nadal nie czuję wielkiej potrzeby by znowu iść do kolejnej spowiedzi. to wszystko powtarza się. można by napisać scenariusz, który słowo w słowo się powtórzy. jest to głównie zachwianie. zachwianie w tym wszystkim.

I można snuć przypuszczenia, teorie i obmyślać plany jak będę chciała się zachować przy Tobie. To wszystko na nic, bo przecież działasz na mnie w taki sposób, że o wszystkim zapominam... Chciałabym cały czas chłonąć Cię i Twoje słowa...

grosz

dzisiaj głupi dzień. w sumie w teatrze było ok. i mi się sztuka podobała. o niebo lepsza od makbeta. choć właściwie nie wiem na czym byłam. okropna huśtawka nastrojów. denerwuje mnie to jak nie wiem. niby żartuję z mamą i mówię, że powinna być słoniem i że jest feministką. ale najchętniej bym się zamknęła w sześcianie i tam sobie siedziała. nauka mnie przytłacza, choć i tak dziś poszło mi dosyć szybko. jeszcze w sumie wałkuję historię. ale jak na tyle co zrobiłam dzisiaj to było bardzo dużo. myślałam, że się nie wyrobie. dobrze, że babcia przyprowadziła mi Melka. w sumie cały czas mi przeszkadzała. ale zbyt ją kocham by się na nią gniewać.

kręci mi się prawie cały czas w głowie. na szczęście uczulenie powolutku już mi schodzi. ale jeszcze nie jest tak jak bym chciała. przerażające jest to, że muszę pić wapno 3 razy dziennie. dla mnie to za duża ilość wody w organizmie. dziś np. wypiłam ponad 3 razy więcej niż piję zwykle. nie jestem po prostu do tego przyzwyczajona.

jutro środa. nie lubię śród. 2 wf. polski(jeszcze do zniesienia) geo. franc. 2 his. i wok. męczący. jeszcze jutro kart. z geo. na którą co prawda sie uczyłam ale niczego nie jestem pewna. później na franc. mam prezentację. później modlitwa żeby nie wziął mnie do odp. a później wok i też prezentacja. w dodatku to jest ŚRODA.

czasem to wszystko jest przerażające. czasem dużo jem. znaczy się. prawie zawsze. a dziś nie wiele. i mimo, że dzień się skończył a środek nocy już upłynął. wciąż jest możliwe, że pójdzie się do kuchni... a tam wszystko kusi. i zapachem, i wyglądem przyciąga jak magnes, któremu nie łatwo jest się oprzeć. o, kuchnio powinnaś być zamknięta.

Fascynujesz mnie jak nikt inny. Ciężko jest mi od Ciebie oderwać wzrok, bo lubię jak mnie przyłapujesz na wpatrywaniu się w Twoje oczy.

poniedziałek, 28 marca 2011

stylizacja

wciąż to robię, wciąż piszę. mimo, że nie codziennie ale jednak. i dziwi mnie bo nie jestem nauczona, żeby coś wchodziło w moją rutynę. to jest naprawdę trudne, a stało się to tak łatwo. zadziwiające jest to ile, wbrew pozorom podobnych słów może ułożyć całkiem inne znaczenie, całkiem inaczej to nazwać. i można pisać to samo na setki i więcej sposobów a każdy będzie się różnił od siebie. moim zamiarem wciąż jest to by kiedyś móc wszystko przeczytać i sobie poprzypominać jak to było.

z dnia na dzień zmieniają się myśli. można przyrównać to do wzrostu dziecka od poczęcia. rok czasu potrafi zmienić całkowicie wszystko. w ogólnym świetle rok przecież to tak mało. a staje się tak długim okresem jeśli się na coś wielkiego czeka a zbyt krótkim jeśli patrzy się wstecz i widzi jak czas szybko płynie...

mam nadzieję, że jutro wyrobię się ze wszystkim. i tak zadziwiające jest to, że dziś siedziałam tak długo nad biologią. trochę spałam. ale i tak jak na mnie to było nie małe zadanie. chciałabym zamknąć oczy i mieć ten tekst przed oczami. staram się to uzyskiwać. i czasem mi nawet wychodzi powtarzanie rzeczy przez sen. i gdy się budzę o dziwo pamiętam. w sumie ciężko to nazwać snem. bardziej można by było powiedzieć, że to drzemka z nosem w książkach. książki działają na mnie usypiająco.. może nie książki ale nauka. bo jeśli bym czytała coś ciekawego to ciężko mi jest usnąć.

śmieszne było dzisiejsze zdanie wypowiedziane przez Krzyśka; "wyglądasz jak śmierć." a to wszystko przez to uczulenie. na dzień dzisiejszy to chyba mój największy kompleks. i nie tyle co zazdroszczę komuś tego, że inni nie mają takiego czegoś. to mi tak naprawdę nie przeszkadza. bo mając to od dziecka się przyzwyczaiłam. chyba najgłupsze jest to, że mało kto wie co to jest. i tak naprawdę moją obsesją stało się zakrywanie rąk by nie musieć tłumaczyć tego każdemu z osobna. to, że boli to nic. bo można nie zwracać uwagi na pieczenie, swędzenie i inne rzeczy. mam to i już. to nawet ciężko jest wytłumaczyć. wiem jedynie tyle, że nie życzę tego nikomu...

bolą wspomnienia z czasu kiedy miałam wszystko gdzieś. że potrafiłam przeleżeć i przespać większość dnia nie odzywając się do nikogo. w szkole nie być sobą. najgorsza chyba jest myśl, że potrafiłam się tak pogrążyć, że próbowałam... że już nie chciałam, że mi nie zależało na niczym. nawet na własnym sumieniu. bo uśmiercając siebie, uśmiercałam innych. ale czy teraz też tak nie jest?

To właśnie Twoje ramiona sprawiały, że czułam się jak mała dziewczynka, której spełniły się najskrytsze marzenia. Może kiedyś będziesz w stanie dokonać tego, abym znowu tak się poczuła?

sobota, 26 marca 2011

numerować.

nie wiem jak jutro wstanę. trzeba przestawić zegarek. to jest przerażające. i okropne. jak pomyślę, że jutro zostanie mi odebrana godzina spania. już się tak przyzwyczaiłam.i tak dobrze, że zegarek przestawia się z soboty na niedzielę. w sumie w poniedziałek mamy 2 godziny później. to nie było by tak źle.

potopu nie da się czytać. oczy mnie bolą. choć nie przeczytałam dużo. demotywatory są o niebo lepsze od tej lektury. Makbet chyba był fajniejszy. to jest takie nudne. nudniejsze nawet od lekcji historii.

każdego kolejnego dnia powtarzam sobie, że powinnam zabrać się za siebie. każdego dnia staje się to coraz trudniejsze. także rozpala we mnie złość, że nic nie robię. nie chcę nawet myśleć o moich ocenach. nie są takie jakie być powinny. ale gdy już się zabieram za coś. nie potrafię się na tyle skupić, żeby mnie to w zupełności zaciekawiło a nauka stałaby się lepiej przyswajalną. chciałabym, żeby przyszedł taki dzień w którym ostatecznie zabrałabym się za siebie. zdobyłabym tyle sił, żeby to wszystko ogarnąć. nie wiem czy tak się kiedykolwiek stanie. za dużo rzeczy mnie rozprasza a ja się zwijam w kłębek jak podczas dzisiejszego snu.

Samo słowo 'herbata', potrafi przywiać tyle wspaniałych wspomnień, których za skarby świata nie chciałabym zapomnieć.

piątek, 25 marca 2011

clouds

czasami jak już się nie ma siły, chciało by się zatańczyć całe swoje życie. 'po co komu sen skoro noc jest krótka'.

czasem tak sobie myślę, że mam najzwyklejszego pecha. nie mam nawet siły w tedy nic mówić. mam nadzieję, że jutro będzie ok. i jakoś przetrwam to wszystko. ten tydzień i tak nie jest taki zły. jak myślałam, że będzie. oby dobrze się skończył. jutro wybierzemy się wreszcie na przekaźnik. ten upragniony. mam nadzieję, że będzie cieplej niż dziś. musi być tak. we wt. chyba wybiorę się na spacer z Szymonem. dawno się nie widzieliśmy tak żeby pogadać. z ludźmi tak łatwo stracić kontakt...

sobota i niedziela zapowiada się z potopem w ręku. chciałabym to przeczytać. to ma zbyt wiele stron jak na taką treść. Sienkiewiczowi się nudziło. nie pomyślał tylko o tym, że kiedyś tyle osób. młodych osób. czasem nie dojrzałych, będzie "musiało" to przeczytać hańbiąc czytając zwykłe streszczenia, które są o tej samej treści, lecz znacznie krótsze. niezwykle potrzebne. nie dało się napisać streszczenia? filmy nie są słowami z książek. dobrze wykonany film nigdy książką nie będzie. książka ma oczy, książka ma duszę i wyobraźnię... a nawet zapach.

stojąc na przystanku doszło do mnie to, że to już wiosna. spojrzałam dookoła i jakoś tak jak by się coś zmieniło. do mnie wiosna przyszła dziś. to było niezwykłe uczucie. poczuć to wszystko nie tylko oczami. wyczuć ją wnętrzem. i jutro też chcę widzieć wiosnę. i każdego kolejnego dnia.


serce dziś bije. i zamiera by później przyspieszyć do galopu.
pomaga też to wszystko co się dzieje w brzuchu.

Właśnie dziś zatęskniłam za tym bzem...

wtorek, 22 marca 2011

pora

nie mam siły na jutro. tak bardzo mi się nic. nie chce. nie umiem nic na francuski. więc chyba na niego nie pójdę. bo jak ma być kartkówka to wolę mieć nieobecność niż kolejną 1. najchętniej nie poszłabym jutro do szkoły. ale to chyba mi się nie uda.

dziś było nawet fajnie. siedzieliśmy godzinę w sali. a później konkurs matematyczny po którym stwierdziłam, że nie jestem aż taka głupia. Edyta też sobie ładnie poradziła. najgorsze było to, że ja to rozumiałam a nie umiałam przelać na papier. do końca nie jestem pewna tego czy to jest dobrze. ale mimo wszystko dobrze się bawiłam. cholernie ciekawa jestem innych zadań. jak na razie przejrzałam zadania z 2002/2003 r. nie wszystkie bym rozwiązała. ogromne zdenerwowanie tym, że się nie uda. ale takie coś mnie kręci.

dzisiaj już opadam z sił. przeszłam dzisiaj trasę ponad przeciętną. na szczęście obyło się bez kary pieniężnej. ostatnim razem musiałam płacić aż 5 zł. więc teraz wolę być ostrożna. jak przyszłam do domu myślałam, że się prześpię. ale jak już zasypiałam, to mama przyszła. i już tak jakoś nie po drodze mi było do spania. a później wzięłam się za karną prezentację z Impresjonizmu. lubię ten dział sztuki i zawsze mnie fascynuje. ale dziś było go znacznie za dużo. za dużo wszystkiego. i mózg już paruje. robiłam to gdzieś od 4-5 do dokładnie 20.32. to było straszne. ale w sumie zasłużyłam.

na koniec dnia wypiłam jakieś 2 godziny temu pyszną herbatkę. oglądając xFactor. lubię Czesława i to jak jest kimś zafascynowany i się jąka. i w końcu nie wie co powiedzieć. to jest takie śmieszne i fajne. a teraz to chyba pora już spać. w sumie jakoś tak dziwnie mi chodzić przed 00.00 spać. wczoraj już spałam o 23. "I zdarza się raz na milion!".

jutro nie ma Edyty w szkole. szkoda.. jeszcze na dodatek wybrała sobie taki długi dzień. i taki głupi. nie lubię śród. nie lubię w tedy wf. nic mi się później nie chce. a jeszcze dzień tak bardzo się ciągnie. coraz większej ochoty nabieram, żeby zwiać z francuskiego. jedna godzina to by była tylko.

Żadne środki stylistyczne nie są odpowiednie by zastąpić to co czuję do Ciebie, ale przecież zawsze mogę spróbować... tyle, że to przybiera postać iskry i potęguje wszystko. By wyszła spora litania...

niedziela, 20 marca 2011

a jeśli..

znowu minął kolejny dzień. wszystkie dni mijają wręcz z prędkością światła. jak sobie przypomnę niektóre sceny to wydaje mi się, że to wszystko było wczoraj. za tydzień znowu sobie pomyślę, że już kolejny tydzień za mną. jutro 1 dzień wiosny. ale jakoś tak nie wiosennie. kwiatki już w sumie rosną. ale jest tak bardzo zimno.

sztuką jest, nauczyć się żyć z myślami o których najchętniej byśmy zapomnieli.

całe szczęście, że jutro dzień bez pytania. bo wczoraj i dziś nic nie zrobiłam w kierunku nauki. wczoraj zeszło bo spałam do jakiejś 11.30. później wpadła Edyta. a później Ola. miła dziewczyna. i jakoś tak zeszło a dziś znowuż po obiedzie(pysznych plackach ziemniaczanych) poszłam z Edytą do Pjotrusia oglądać potop. nawet nie trzeba tłumaczyć jak się skończyło to całe oglądanie. później na gorzkie żale. po kościele byłam jeszcze u Edyty na przepysznej herbacie. śmiałyśmy się bo pisała głupoty do Pjotrusia. i wszystko będzie na mnie. blacharo.

jak ja nienawidzę tego pochłaniacza czasu. jest to najokropniejsza rzecz jaka może być. tu jest wszystko. i to najbardziej przeraża. natłok wszystkiego sprawia, że chce się zobaczyć wszystko. obiecując sobie, że "tylko na godzinę" koniec końców siedzi się 5. i nic nie pomaga. nawet to, że chce się spać.

ostatnio zasypiam przy muzyce a komputer wyłączam dopiero jak mnie Anka obudzi. czyli koło 5. zdarzyło mi się to już nie pierwszy raz.

już naprawdę nie wiem co myśleć o chodzeniu Anki z Piotrkiem. naprawdę chciałabym, żeby była szczęśliwa. nie chcę, żeby płakała i chodziła przygnębiona. tak wiele bym chciała dla niej zrobić a wiem, że jestem bezsilna. i to chyba najbardziej mnie drażni. człowiek przeżywa wzloty i upadki. a gdy upada po raz pierwszy i tworzy się blizna chyba się najbardziej cierpi. jeśli powstaje blizna na bliźnie to jedynie może się powiększyć. jeśli będziemy uważać by nie upaść po raz kolejny, blizna ta może nawet zniknąć. gorzej jak ktoś ciągle na popycha, my wciąż się przewracamy, a rana nie chcę się zabliźnić.

Podobało mi się dziś w moim śnie, że mnie przytuliłeś. Może i tak nie typowo, ale jednak okazałeś tą uwielbianą prze ze mnie czułość.

Często chcąc przeżyć to wszystko jeszcze raz, przypominam sobie te wszystkie i każde z osobna sytuacje. Chcę wyobrazić sobie najdrobniejsze szczegóły. W tedy maluję moimi farbami a obraz powstaję za pomocą wyobraźni. Dziękuję za wszystko.

piątek, 18 marca 2011

coś pozostaje.

zimno jak nie wiem. zadowolona jestem z ostatniej dostanej oceny w tym tygodniu. podsumowując dzisiejszy dzień na lekcjach. nie było tak źle. podsumowując cały tydzień- bywało lepiej. okropnie się zaczął. poniedziałek. i zapomniałam kluczy i miesięcznego. dziś na szczęście się jako tako skończył.

było zimno, mżawka delikatnie owiewała powietrze. a w głowach wciąż na nowo te same melodie. piątki są zawsze inne. niezwykłe. może dlatego tak je lubimy? lubię stać i nucić z Tobą. jedyne co najbardziej nie lubię w piątek wieczór to wysiadać z autobusu i podążać w kierunku domu. nie lubię chodzić. bo muszę iść sama. nie lubię tego osiedla. choć i tak kocham je na swój sposób.

z niecierpliwą cierpliwością będę czekała, aż prośba zostanie spełniona. w sumie teraz. w tym momencie ta prośba nie może być spełniona.. już wkrótce będzie możliwa bez żadnych oporów.

popełniłyśmy to. popełniłyśmy zjedzenie chipsów. ale były przepyszne. jedynie później mi się odbijało szynkowo-serem. "te, te janczyk."&"aneciuuu". 'ale nie tak. wolniej. tak też nie. za szybko, oo teraz w sam raz' i tak to nie zastąpi oryginału. to jest takie śmieszne. a On wciąż się złości. jak się śmiejemy. ha! a my wcale tego nie robimy złośliwie. no może troszkę tak wychodzi. ale nie robimy tego żeby złościć. nie no. jak się złości to śmiejemy się jeszcze bardziej. to skomplikowane. po prostu lubimy się śmiać.

Nawet nie wiesz jak lubiłam ogrzewać Twoje zimne ręce. Chciałabym oddać Ci całe moje ciepło trzymając Cię za dłonie.

wtorek, 15 marca 2011

why

nie mam na nic siły. w dodatku jak sobie pomyślę, że jutro mam dentystę. to już mi się odechciewa. jutrzejszy wf też będzie okropny. jeszcze geografia, francuski i inne bzdety. spać mi się chce. ale najchętniej zrobiłabym to po południu. mimo, że to teraz powinnam spać, nie chcę. nie mam ochoty na spanie. choć oczy same mi się już zamykają i mnie bolą.

ciągłe kłótnie, ciągłe sprzeczki. przez to ona jest nie do zniesienia. wyżywa się na innych. teraz tego żałuje. teraz płacze. nie wiem. nie wiem czy to jest sztuczne. nie wiem co o tym myśleć. z płaczu przechodzi w łagodny ton. myślę że to dlatego że nie potrafi postawić jasno reguł. nie chcę się stawiać na czyimś miejscu. ciągłe szansy nie są dobre. jeśli teraz się kłócą, to jak będzie kiedyś?

dziś ze szkoły na nogach. pośmiałam się tak, że aż mnie brzuch bolał. lubię takie dni. w sumie mogłabym częściej wracać na nogach. jedyny minus to są moje buty. nogi mnie bolą i nie mam siły w tedy iść.

Jak ja kocham to jak ukradkiem spoglądasz na mnie. Uwielbiam gdy nasz wzrok się spotyka. Najchętniej w tedy bym podeszła do Ciebie i się przytuliła. 

poniedziałek, 14 marca 2011

some dream.

i miałam się pouczyć. wyszło tak, że nic nie zrobiłam. ale już jutro zamierzam się zabrać. zabrać za naukę. kiedyś trzeba zacząć. trzeba się wziąć za siebie. a Pjotruś ma jutro konkurs z listów św. Pawła. przeczytał może 7 i poszedł spać. a jest ich 13. powiedział, że ma już dość. ciekawe jak mu pójdzie jutro.

dzisiaj był fajny dzień. dawno tyle nie zjadłam co dzisiaj. 4 dania to znacznie za dużo jak na mnie. o dziwo wszystko pomieściłam, ale myślałam już że pęknę. na gorzkich żalach ciężko mi się było skupić na tym co S. mówił. myślami wciąż uciekałam gdzieś indziej. chcę już iść na przekaźnik, chcę się tam przejść. zobaczymy kiedy czas się znajdzie. ale na pewno przy najbliższej okazji tam pospieszę. naszła mnie teraz ochot na kopytka.

najtrudniej jest obiecać coś sobie i tego dotrzymać. jutro oby był ok. dzień. żeby nie było niczego na matmie. z polskiego żeby nie brała zeszytu. muszę iść po bilet. nie chce mi sie jutro ćwiczyć na wf. pasowało by też oddać książki do biblioteki. już trochę je trzymam. żebym nie płaciła znowu pieniędzy. bo nie mam na to kasy.

Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczyło, to że byłeś dzisiaj. Tak pięknie spoglądałeś mi w oczy. Naprawdę dziękuję za dziś. Chciałabym tak częściej.

niedziela, 13 marca 2011

dance

można było się pośmiać. "będę pierwszy, będę pierwszy!" czyli mistrzowski bieg po schodach. chrząknięcia, ochy, achy. jak ja to wszystko lubię. bo robi się to na luzie. dziś było dość dużo chodzenia.

jutro chyba po południu Kuba przyjdzie. ale raczej tylko na chwilkę, nawet nie mam siły z nim gadać. to nie dla mnie. ogólnie męczące.

wczorajsza młodzieżówka, a raczej droga krzyżowa była bardzo fajna. i to co było przed nią, w trakcie i po. najbardziej lubię gdy gasną światła. mimo ciemności czuję się bezpieczna. lubię zamknąć oczy i śpiewać, i słuchać. chciałabym żeby młodzieżówki były częściej. o kurcze, zapomniałam że jutro gorzkie żale. z Kubą umówiłam się na 17. jak coś to się przełoży. na wcześniej albo później. zobaczymy jutro, wszystko zależy od tego na którą pójdziemy.

w któryś dzień po szkole chyba się wybiorę na przekaźnik. myślałam, że pójdziemy tam dzisiaj. ale się nie dogadałyśmy. no ale nic. zaczyna już być tak ładnie. więc będzie można częściej wybywać z domu nie oglądając się na pogodę. jeszcze jest mokro wszędzie a trawa nie jest taka jaka powinna być. nie jest soczyście zielona. ale pierwsze powiewy wiosny już przybyły. a i nawet pierwszy motylek leciał. teraz czekam na pączki kwiatów. i na te wszystkie inne cuda.

To przecież wiejący wiatr pcha mnie do Ciebie. Szkoda, że nie jestem na tyle mała żeby uniósł mnie w powietrze. W tedy tak szybko znalazłabym się obok Ciebie.

piątek, 11 marca 2011

obłęd

dziś ten dzień który najchętniej bym wycięła z życia i wkleiła poprzedni lub kolejny. wykańczające jest to zwijanie się z bólu. ale cóż poradzić. już za chwilkę przyjedzie kolejny. wszystko mija zbyt szybko. nawet czasem nie zdążę mrugnąć okiem. ale tak już jest. i nikt ani nic tego nie zmieni.

myślę, że teleportacje nigdy nie znajdą miejsca w świecie realnym. to nawet nie jest trudne. po prostu to nie jest wykonalne. mogę się mylić i za kilkadziesiąt lat każdy będzie mógł się prze teleportować. ludzkie ciało to nie wiązka promieni. to nie fale.

jutro już piątek. przed chwileczką był przecież. i kolejny dzień i następny. nie chce się wierzyć. a życie jest wciąż kruche i trzeba myśleć o tym że jutra już może nie być i wschodu słońca gdzieś może być brak. tak trudno jest czasem uwierzyć, że człowiek umiera. 

Zatłoczone miejsce. Gdzieś Ty, gdzieś ja. Wciąż wołam Cię szeptem.
Fruną myśli, że może już czas.

środa, 9 marca 2011

being

zimno. ostatnio jakoś tak brakuje mi słów.

dziś było śmiesznie. pół godziny po kościele spędzone w aucie. a w szkole śmieszne nadawanie na pewną osobę.. za "krzywe patrzenie" hehe. ciapoląg. czy jakoś tak. znaczy się dzisiejsza wersja jest troszkę inna. ale to nie ważne. chodzi o przekaz. tak samo jak się liczy gest. a Ty i tak nic nie robisz tak jak ja. ale rób tak dalej. ja chcę to w końcu zobaczyć.

dobijające słowa Biercia. no prawda. ale chyba za mocne. chyba za bardzo prosto powiedziane. po prostu tak bywa. tak jak sobie pomyślę o Agnieszce. to aż mi włosy stają. raczej to nie jest błahostka. i jest to bardzo dziwne. nie wiem może ktoś dzwoniąc robi sobie żarty. ale po takim czasie mnie już by to nie bawiło. przerażałoby.

nie chce mi się nic. oby jutro był w miarę ok dzień. żeby tylko nie zapytał z historii i oby kart była prosta. i takie tam ględzenie. kiedyś z tego ględzenia będę się śmiać.

Dziś chciałabym złapać Cię za rękę i iść przed siebie w głąb życia.

wtorek, 8 marca 2011

w locie

  Wszystko co było, czasem chciałabym nazwać bajką. Chciałabym nadal żyć w tej bajce i topić się w szczęściu. Bez dna była studnia do której uśmiechałam się każdego dnia. Ta studnia miała na imię życie. Teraz przechodząc koło tej studni, rzucę spojrzenie i od czasu do czasu wykrzywię usta w lekkim uśmiechu, gdy koło mnie stoi nadzieja.
 Bajką było to, że mogłam tak wpatrywać się w Twoje oczy , które emanowały zapachem bliskości. Dziś jestem zła na siebie, że nie wykorzystałam wszystkiego dostatecznie. Uwielbiam kiedy przychodzisz we śnie i napawam się Twym czułym spojrzeniem. Mimo, że w tedy działa moja wyobraźnia, czuję się szczęśliwa. Wyobraźnia działa też w tedy, gdy mogę sobie przypomnieć o tym co się działo, gdy byłeś blisko. Mogę zawsze. Bo wyobraźnia choć by chciała, nie wymazała by tego. 
 Cenić można wiele. Wydawać by się mogło, że można kupić szczęście. Lecz bycie koło kogoś, kogo się kocha, oceniać można jak najwspanialszy prezent od losu. Może Ci się wydawać, że to nic takiego, ale gdy tego kogoś braknie cenisz to wysoko, ponad szczęście. I płyną gorzkie łzy.
 Wiele przemija. Mimo kolejnych szans los drwi i śmieje się z ciebie, a może czasem uśmiecha. Wszystko zależy od Ciebie jak to odbierasz. Czasem nie wielka rzecz a może podarować Ci kawałek szczęścia. Ma moc, większą niż osoba z boku może sobie to wyobrazić. Bo trzeba być tym szczęściem. Trzeba być od czubka głowy, po same końce palców. Trzeba po prostu to przeżywać wewnętrznie.
 Gdy się widzi uśmiech inny od wszystkich o tej samej godzinie lecz innego poranka, można cieszyć się z niezwykłości chwili. Po takim uśmiechu drugiej osoby można oczekiwać przekazania mocy szczęścia bez uszczerbku w jego sile. Moc taka się podwaja.
 Biorąc w dłonie starą kaligrafię z wcześniejszych lat, zauważasz jak w tedy było. Czasem zauważasz, że Twoje uczucia dziś kontrastują z ówczesnymi. Można i zauważyć, że niektóre pozostają w zupełności nie zmienne.  Dziś możesz się śmiać i ubolewać, kiedyś możesz ubolewać i się śmiać. To i tak jest bez różnicy. Chwile, które myślałeś, że osiądą w twej pamięci są jak motyle. Czasem siedzą godzinami, a czasem przelatują z kwiatka na kwiatek. Gdy osiądą na innym wybryku natury, pył zostanie przeniesiony. I o to w tym wszystkim chodzi. Może i zapomnisz o pewnych momentach ale są rzeczy, są ludzie którzy Ci o tym wszystkim przypomną. Warto przechowywać wspomnienia pod kluczem i od czasu do czasu wypuścić je aby sobie wyprostowały nogi żebyś Ty mógł ponieść się wodzom fantazji.
 Nazwać coś bajką czasem by było najprościej.

czwartek, 3 marca 2011

more.

brzuch mnie boli.. pasowało by jeszcze przeczytać.. ale tak mi się nie chce.. historia i fizyka. fizykę na pewno przeczytam. gorzej z historią. a jest wielce prawdopodobne, że mnie weźmie do odp.. zad. z ang. nie chce mi się robić. ale to raczej zrobię na lekcji..

dostałam od Mariolki Merci. jestem wdzięczna. ale uważam, że nie trzeba było. bo to dla mnie nie był żaden problem. a powiedziałabym że przyjemność.

dziś "przygoda" w autobusie. mi sie śmiać chciało. Edyta musiała znaczy się chciała wysiąść u mnie na przystanku. "-a on był pijany czy nienormalny?" no widzisz. przyciągasz powiedziałabym nawet jak magnes. i wcale nie powinnaś się temu dziwić.

rogaliki były jedne z marmoladą połączoną z różą a drugie powidło z kakem. coś na typ nutelli a przynajmniej tak to się nazywa.

szimi to chemia po francusku. raczej na długo mi to zasiadło w pamięci i prędko sobie tego nie zapomnę. spodobało mi sie to słowo. jest takie śmieszne.

Gdybyś tylko powiedział mi dlaczego patrzysz tak na mnie, w taki sposób, że na samą myśl przechodzą mnie moje ulubione ciarki...

środa, 2 marca 2011

zejście

zmęczenie sięga czasem granic wytrzymałości. ciężko jest sie ruszyć, wstać. nic się nie chce. wszystko ciąży. nawet spanie sprawia ból. niczym stara babcia.

dziś po lodowisku. fajnie było. tylko jak przyszłam do domu to padłam. i spalam. dosyć długo spałam. powoli uwalniam się od komputera, bo muszę. a rozmoknięte musli wcale nie jest takie złe. a nawet mi smakuje.

oby jutro nie było źle. pewnie nie będzie mi się chciało wstać. już normalnie czuję to. wolałabym sobie pospać.. szkoda że dziś to nie sobota. ale pewnie w sobotę jak zwykle wstanę wcześniej...

śnili mi się Basia i Gracjan... chciałabym ich zobaczyć. w śnie się popłakałam. przyjechali i zrobili nam wielką niespodziankę. szkoda, że jak się obudziłam stało się to takie nierealne.

Marzeniem moim, jest żyć z Tobą po sam kres, choćby nie wiem co się miało dziać.

wtorek, 1 marca 2011

ziarno

bez sił. bez niczego.
nie wiem jak żyć.
nie wiem czy powinnam...

nie umiem nic, i mówiąc, że mam to gdzieś tak naprawdę nie mam. po czym zwiększa mi się zwątpienie. w to wszystko... i naprawdę zaczynam mieć nie mając nic.

jutro chyba przyjdzie kuzyn.. heeh.. jutro mam sprawdzian z angielskiego. liczę na szczęście.

ujęcie po ujęciu. klatka po klatce. zdjęcie po zdjęciu. niczym kolorowy film, to tylko moje piękne wspomnienia w umysłowym zaklęciu...