wtorek, 20 września 2011

Ironic.

jutro przychodzi do mnie Zawał. ponoć ma mi dużo do opowiedzenia. ciekawe co.. nie było jej dzisiaj w szkole. o tym pewnie też dowiem się jutro.

śpię więcej niż ta mrówka, która zdycha z przepracowania gdzieś tam za oceanem. 

teraz opadam z sił. wszystko mnie boli. jakoś tak po poniedziałku nie mogę się zebrać. jeszcze dziś był ten sprawdzian z biologii. mam nadzieję, że poszedł mi tak jak bym chciała. nie wiem czy uda mi się zdobyć 5.. no ale.. w piątek czeka nas kart z angielskiego. to może jakoś przeżyję ale następna wiem że mi nie pójdzie. nie umiem słówek. nie lubię się ich uczyć. gramatykę wykuję na pamięć definicję i może jakoś pójdzie. dzisiaj miałam matmę dodatkową. nie wiem czy dobrze rozumiem to co robię. mam nadzieję, że tak. a propos matematyki. ciekawe jak ten spr. poszedł. oby czas spędzony na uczeniu się tego nie poszedł się rybkać.

Meluś tak śmiesznie wygląda, jak chomiczek. co prawda ją boli i wcale jej nie życzę żeby tak wyglądała dalej, ale wygląda tak słodko. a dzisiaj słodki jeszcze był amorek.; kocham Cię, że ojeju. fajny jest.

ostatnio wszystko jest na farcie. z historią się udało. z polskim tak samo. nawet pp. było ok. dobra kończę pisanie o nauce, bo już nie mam siły myśleć. jest stosunkowo (ostatnio ten termin często znajduje się w moim zasobie słów. i nie wiem dlaczego) wcześnie. a tak mi się chce spać. jedyne na co mam nadzieję, że zdam sobie maturę i dostanę się na studia i że moja nauka nie pójdzie na marne. a właściwie czas poświęcony nauce. kurczę ale fajnie by było wiedzieć że już się wszystko umie i że się spokojnie zda. no ale cóż. nie dowiemy się dopóki nie napiszemy tej cholernej matury. a raczej dopóki nie dostaniemy wyników.

ostatnio nawet nie ma czasu marzyć. lektura mnie pochłonęła i czytałam do 2.15 a poszłam spać tak koło 2.30. jakoś tak mi się ciągnęło. w sumie książka sama w sobie pobudza nas do refleksji. no ale cóż. ileż można się zastanawiać, czy dobrze zrobił że się zabił czy nie. i co byśmy zrobili na jego miejscu. wg. mnie takie przemyślenia są nie na miejscu. ale dlaczego nie na miejscu to już inna sprawa. nad którą ciężko się rozwodzić. poniekąd z wiadomych przyczyn...

trochę padało. dni są chłodniejsze, bardziej szare, choć od czasu do czasu prześwitują barwne liście, jarzębiny i czerwone od owoców jabłonie, jesień się zbliża a góry  już jakiś czas wołają. oby się udało, oby liście do końca nie opadły. a i pogoda dopisała. oby była możliwość. i tak jak mówiłam, turbacz mnie nie ciągnie, niech się turbaczy. a dziś jeszcze chcę tęczy nad śpiącym miastem.

Wśród morza ewentualności: tego, co potrzebne, mniej potrzebne i zbyteczne, tego, co przyjemne, a pożyteczne, tego, co szkodliwe, bardziej szkodliwe, a smakowite, tego, co opłacalne, bardziej opłacalne, a krzywdzące drugiego człowieka, tego, co prawdziwe, mniej prawdziwe, kłamliwe, ale dające korzyści. Nie zgubić się w tym gąszczu ani nie rozstrzygać fałszywie. Nie zgubić się ani na chwilę, ani na miesiąc, ani na całe życie. Umieć wrócić, gdy się pobłądzi. Umieć odkryć błąd, przyznać się do tego, że się było nieuczciwym, brutalnym, egoistycznym, że się skrzywdziło drugiego człowieka. Potrzeba drugiego człowieka , który pomoże, ostrzeże, upomni w imię dobra, życzliwości. Potrzeba drugiego człowieka, który uratuje od rozpaczy. Potrzeba człowieka wiernego, który nie zdradzi nie odejdzie, nie opuści, nie zdarzy się czas próby, niepowodzeń, klęsk, katastrof życiowych, gdy wszyscy się odsuną, potępią, zapomną, który pocieszy, podeprze, poda rękę, pozwoli uwierzyć siebie, przyniesie nadzieję i radość. Bo miłość to bycie do dyspozycji, to gotowość do tego, by usłużyć, pomóc, przydać się, zaopiekować się. To chęć, by być potrzebnym. Czas jest zawsze tym egzaminatorem, przed którym nie ostanie się żadna złuda, zaślepienie.
— Mieczysław Maliński

Happiness hit her like a train on a track
Coming towards her stuck still no turning back
She hid around corners and she hid under beds
She killed it with kisses and from it she fled
With every bubble she sank with her drink
And washed it away down the kitchen sink




 Ty jesteś moją motywacją.
A gdy jesteś obok moja wyobraźnia gna ku marzeniom. W tedy czuję Cię w mych ramionach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz