poniedziałek, 26 września 2011

Serce w Paryżu

wyspałam się w południe. i teraz robiłabym wszystko. mam już Włóczykija naszkicowanego. ale nie mam farb. ma ktoś farby? chętnie bym go skończyła. no ale cóż. wezmę się za Tadzia. przyjemnie spędzę trochę nocy. po czym zasnę i nie będę mogła się obudzić rano. głowa będzie bolała. jak i dziś. najchętniej nie poszłabym do szkoły. jutro na szczęście do Kazia. ale później jest jeszcze fizyka no i wf. i nie mam na niego siły. mam nadzieję, że nie będziemy dużo robić. bo już sama rozgrzewka jest męcząca. muszę o siebie zacząć dbać w domu, żeby później na wf nie dyszeć i żebym sobie niczego nie naciągała.

no i zaczęło się. 6 lat i już normalnie szkoła. i wszystko i nk. i wgl. co dopiero się urodziła. a wydaje mi się że jest z nami od zawsze. wieżę w anioły i myślę, że kiedyś ona po prostu czuwała nad nami będąc zawsze w pobliżu. i  może stąd ta bliskość.

ten weekend był bardzo okropny. kojarzy mi się tylko z jedzeniem. dlatego wolę chodzić do szkoły. zjadłam więcej niż przez 5 dni które chodziłam do szkoły. nie lubię tego. i tylko chodzę nażarta i brzuch mnie boli.

jejciu, jejciu. nie mam na nic siły. tak mi się nic nie chce. najchętniej cały dzień leżałabym sobie w łóżku. i nic nie robiła. to by było fajne. popadłabym w małą melancholię. oj, chciałabym. może w tedy bym przemyślała wszystko na surowo. w sumie i tak bym doszła do wniosku, że wszystko nie ma sensu i mi tak cholernie na Tobie zależy, i jak bardzo Cię kocham. może po takim obijaniu powstałaby ciekawsza notka kto wie.. bo teraz mam wrażenie, że piszę sobie by pisać. a gdzie podziały się moje większe przemyślenia.?

no i co.? zaczynamy kolejny tydzień, który zleci tak szybko. już do lekarza, drugiego, głupia środa, no i już wycieczka, i jej koniec, no i upragniona młodzieżówka. kolejna sobota, i spanie, niedziela. i już kolejne załamanie z powodu pójścia do szkoły. tydzień za tygodniem. to jest jakaś rzeź. po prostu byle by szybciej.

W życiu nie ma przypadków. Także nie jest przypadkiem to, że tu i teraz spotkaliśmy się:
człowiek z człowiekiem, człowiek z Bogiem. Każdego dnia i każdej nocy, w życiu każdego z nas dzieją się cuda. Ale jesteśmy ślepcami, którzy tych cudów nie widzimy, nie czujemy. Ojciec, Syn i Duch uzdrawia, dotyka i leczy jeśli chcesz – tu i teraz.
Bartek Jaskot


Czy zawsze, gdy ktoś przerwie mi, gdy mówię, a Ty go upominasz, to czy w tedy przyznajesz się do tego jak Ci na mnie zależy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz