czwartek, 12 lipca 2012

Man of Simple Pleasures




From one extreme to another
From the summer to the spring
From the mountain to the end
From Samaritan to sin
And it's waiting on the end



eem. dziś już po kursie. dziś była "martwa natura" a w zasadzie to bryły. chyba jest ook. bynajmniej myślałam, że będzie ze mną gorzej.. teraz trzeba będzie się zabrać za historię sztuki. w sumie pasuje ruszyć polski. coraz bardziej jestem chętna, żeby pisać rozszerzenie. zobaczymy jak to będzie.

dziadek trochę gorzej się czuje. kark go boli.. i głową nie może skręcać. jak to będzie po chemii...

ciągle mam w oczach łzy. próbuję jakoś to wszystko odgonić. trochę wytchnienia dla głowy by się przydało. bo to nie jest ok. a głowa ciągle mnie boli. mobilizuję się żeby nie pójść w ciągu dnia spać. bo później w nocy nie mogę zasnąć. by nie zasnąć muszę się czymś zająć. próbuję czytać. ale boląca głowa daje o sobie znać. jutro na matmę. przed pójściem muszę porobić choć trochę zadań. mam nadzieję, że uda mi się coś zrobić.. eeem. szkoda że nie mam repetytorium, to by zawsze jakoś tak poszło.

przedstawia mi się ktoś- nawet jedna osoba- a ja nie zapamiętuję jej imienia wcale. tak jak by mi ktoś zatkał uszy. denerwuje mnie to. może to z nerwów nie słyszę.? nie wiem. ale to jest trochę śmieszne. niewidzialna ręka zatyka mi mój aparat słuchowy..

faza na Duffy

I don't know what you do
but you do it well
I’m under your spell


zabrałam się do dużej, szklanej filiżany.  wciąż piję i piję. piję mega dużo w porównaniu z tym co było choćby rok temu we wakacje. aż sama się dziwię, że tyle mieszczę.


bądź mym misiem... takim do kochania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz