piątek, 8 lipca 2011

być gdzieś tutaj...

no i.. jak to jest, że jednym aż tak bardzo brakuje determinacji by zrobić cokolwiek. a później będzie już za późno. może nazywa się to lenistwo. najprawdopodobniej. jakoś tak bez wewnętrznej potrzeby lub zewnętrznego przymusu nic się nie zdziała. a wszystko staje się monotonne.

kolejny film oglądnięty. po tytule spodziewałam się czegoś innego. choć nie można powiedzieć, że film był zły. czasem marzenia potrafią wykończyć. czarny łabędź to chyba film o schizofrenii. tak mi się wydaje. chyba warty obejrzenia, choć raczej nie zaliczę do ulubionych..

właśnie teraz powracamy do opowiadania z zimy. ciekawe jak skończymy, czy w ogóle skończymy? kto to wie. będzie takie długie ale zawsze będzie można coś dopisać. ludzka wyobraźnia nie zna granic. dowodem na to są marzenia. czasem mniej lub bardziej wybujałe. a jednak to nasza wyobraźnia pragnąca czegoś...

dzisiaj słonecznie. ciepło. ta pogoda jest przerażająca. zmienia się tak nagle. wczoraj deszcz i jesień, dziś słońce i prawdziwe lato. nie mówię, że źle. bo padający nieustannie deszcz jest zbyt dołujący.. i nie można usiąść na ławce nad łubinką ani iść na przekaźnik. chciałabym się tam wybrać w najbliższym czasie. dziś jeszcze co prawda kałuże nie wyschły. ale mam nadzieję, że za parę dni znikną na dobre. i w tedy wybiorę się tam. posiedzę. pomyślę.. chciałabym zastać ciszę i spokój...

wiem, wiem. jestem głupia i nie powinnam tak robić. teraz mi tak głupio. ale nie mogłam się oprzeć.nie mogłam bo Cię kocham i ciekawi mnie wszystko co jest związane z Tobą...

głowa znowu mnie zaczyna boleć. nie wiem co się dzieje. czy to przez tą pogodę.. wcześniej też mnie bolała. a to, że dzisiaj wstałam 2h wcześniej niż zwykle nie powinno mieć żadnego znaczenia. w sumie późno poszłam spać. nie mogłam zasnąć. a teraz noce są męczące, bo posiadają sny. nie mówię, że nie lubię śnić. ale mój mózg nie odpoczywa w tedy tak jak podczas spania bez snu... jutro też wstanę sobie troszkę wcześniej..

gubię dni, gubię myśli. nawet śniadanie nie smakuje tak jak powinno. a ja wciąż nie odnalazłam upragnionego smaku... myślałam, że to herbata z cytryną, wafelek czy kanapka z tuńczykiem. ale nie. to jeszcze nie to..

dzisiaj najpierw z Edytą byłyśmy w kantorze, po wnioski i na koniec wstąpiłyśmy do kościoła. ten pisk(?), nastrajanych organów. nie mogłam się dobrze skupić. później Edyta wpadła do mnie, posiedziałyśmy. odprowadziłam ją, później jeszcze byłam z Amelką na placu zabaw. dzieci jednak potrafią być upierdliwe. Melek chyba taka nie jest. a bynajmniej się już do Niej przyzwyczaiłam. tak mija dzisiejszy dzień. trochę inny niż wszystkie. ale mija jak każdy..

I nawet gdy idę spokojnie to Tobą wypełnione są moje myśli. Bo przecież nie ważne gdzie, ważne że zawsze. Dziś chcę Ci wypłakać czystymi łzami takie moje kocham Cię...

(24)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz