piątek, 29 lipca 2011

właściwie Aleluya.

no już jutro będę na jakimś zadupiu nr 129. ciekawe jak będzie. jak na razie nie jestem pozytywnie nastawiona. jakoś tak mi to nie pasuje. tak jak by coś nie grało.

echo sprawia, że ściany szczekają.

no noc już sobie poszła ale przyszła następna. i wcale jakoś nie mam ochoty na spanie. może chociaż jeden odcinek chirurgów. stęskniłam się za nimi. dawno nie oglądałam bo jakoś czas mi wylewał się pomiędzy palcami i nie zdołałam go złapać

wspominałyśmy stare stare piosenki. tak dużo takich fajnych się poprzypominało. o coś takiego mi chodziło. brakowało mi ich. teraz będzie faza na nie. teraz mam fazę na Aleluya. ale nie mam fazy na jedzenie. skończyła się. na szczęście. ale mam za to jadłowstręt. nic nie wygląda smakowicie. i wcale mogłabym nie jeść. gołąbek siedzi mi w lodówce. ale teraz go nie zjem. jakoś tak dziwnie, bo jeszcze tydzień temu zjadłabym wszystko co tylko widziałam.

spałam dłużej i dlatego nie jestem zmęczona. normalnie się wyspałam jak w każdy inny dzień. nie wiem jak to nazwać ale nad ranem przez sen coś robiłam. ciku ciku ciku. gwałci., skrzypisz... jak stary rower.. aaa. to Twój stanik. jeeejku. ja chcę więcej takich nocy,. więcej, więcej. podobało mi się. i co najważniejsze. nie wyszłam w samych skarpetkach ani nie lałyśmy wodą przez okno i niczym nie rzucałyśmy przez nie jak w tamtym roku. ale też jest co wspominać.

do poniedziałku będę musiała czekać. ale w myślach będę Cię tulić i ściskać. a nawet Cię pocałuję.. a jak Cię już zobaczę. odejmie mi mowę i mnie sparaliżuje...

Zaufaj. Powiedz wszystko i może nawet kochaj... ale powiedz... powiedz mi jak jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz