poniedziałek, 27 grudnia 2010

ojeeeej.

tak sobie czytałam mojego starego bloga. właśnie teraz skończyłam. to ten stary blog [klik]. jeeeej. ale fajnie się to czyta.. w ogóle nie pamiętałam, że takie coś pisałam. pomyślałam sobie że wejdę. tak z głupa. a tu takie miłe zaskoczenie. fajnie i śmiesznie się to czyta. pamiętam jaka w tedy byłam szczęśliwa. w sumie teraz nie jest najgorzej, ale w tedy On był obok. jak to czytam to czuję w powietrzu to szczęście. uśmiecham się do siebie. tyle wspomnień przywiał ten blog. tyle ile śniegu przywiewa z chmur każdej zimy. no i teraz zauważam z jakimi błędami pisałam i się podśmiechuję. ale to jest fajne.  chciałabym cofnąć czas. być tam w tedy. noooo ale się nie da. mam nadzieję, że teraz pozostaje mi czekać i że będzie tylko lepiej. 

-gąsienica to ma przesrane...
-co.. jak ją ktoś kamieniem przygniecie?
-nie! jak z kokona musi wychodzić.

ojeeeeej. dzisiaj byłam u Edyty i jak zwykle zeszłyśmy na tematy naszych marzeń. ooo tak. to są takie fajne marzenia. prawda? może się doczekamy ich spełnienia. kto wie? jak ja lubię u Niej przesiadywać. a właściwie to leżeć. lubię jej pokój. kocham ją. no i co ja na to poradzę? nic. będę kochać dalej. 

i się wyspałam. o tak.. 
przebudziłam się, popatrzyłam na telefon czy czegoś nie ma (czyt sms od E.) zobaczyłam jedynie że jest 9.32, pomyślałam że im właśnie rozpoczęła się msza. uśmiechnęłam się, i poszłam dalej spać z myślą, że oni już tam siedzą. w końcu poszłam na 12.15. poszłam z rodzicami co teraz jest to rzadkością. mama powiedziała że by chciała żebyśmy sobie znalazły takiego "porządnego" chłopaka. ja myślę, że jest już taki porządny kandydat.


"Ten którego kochamy - jest tu
Ten ktorego kochamy - jest w nas
Boże Ty jesteś z nami - na zawsze
Boże Ty jesteś z nami - na wieki"

tak mi sie teraz przypomniało. co do tego kandydata... kuuuurczę ja Go kocham. tak dziś rozmyślałam.. właściwie jak kładłam się spać wczoraj. to że jak by to było jak bym kładła się spać a gdzieś obok w pokoju nasze dzieci. a On już moim mężem z którym kładę się spać.. to naprawdę musi być piękne mimo swojej zwyczajności. chciałabym żeby On stał się Ojcem moich dzieci..

z mojego tamtego bloga jakoś tak "zafascynowała" a raczej na nowo spodobała moja wytwórnia myśli przelana na papier a mianowicie "wieczna tęcza na deszczowym słońcu unosiła sie mgłą jak motyl frunący po głębi oceanu..". jak czytałam tego bloga to sobie myślałam, że niektórych rzeczy w ogóle bym tak nie napisała. przez to wydaje mi się to śmieszne... o tamtym blogu chyba nikt nie wiedział. z resztą nie pamiętam.. w każdym bądź razie został on zapomniany. a właściwie nie on.. (bo jak tworzyłam tego to gdzieś w podświadomości pamiętałam o tamtym tylko mi się On nie podobał. teraz wiem, że go nic nie będę ruszać, odnajdywać hasła itp. bo to pamiątka i to jaka wielka.) tylko jego słowa. uśmiechnęłam się jak określiłam Golębiową- pluja. tak jakoś inaczej.

dzisiaj coś chyba się rozpisałam. no ale raz mam większą wenę a raz mniejszą..

jeszcze sobie pójdę poczytać. ale teraz poczytam na pewno. jakoś nie mogę zmordować tej książki. znaczy się nie jest zła tylko jakoś czasu mi brak choć Go nadmiar. to wszystko przez ciebie wstrętny komputerze. 

kocham... o tak.. ale nie można tego mówić zbyt głośno i zbyt często żeby słowa nie utraciły swej mocy.

"Dziś sobie przypominam o tym jak skakaliśmy po kałużach w deszczu będąc mokrym od stup do głów. Jak małe dzieci tylko bez kaloszy a nawet jeszcze bardziej szczęśliwsi."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz