sobota, 29 stycznia 2011

bardzo

i po kuligu. było znośnie, trochę nudno. ale po za tym ok. dobry bigos. od razu skojarzył mi się rajd. wylałam kawę. nie całą. za bardzo ręce mi się trzęsą. ale na to chyba już nic nie poradzę. takie są po prostu skutki. i są nieuniknione.

skończyłam rysunek. ale nie wyszedł chyba tak jak wyjść powinien. chyba za mało się postarałam. nie wiem. dziś nie będę rysować następnego. bo zajął mi dziś wystarczająco dużo czasu. patrząc na to jakoś chyba straciłam wenę. może przybędzie do mnie jutro. zobaczymy. ale myślę zabrać się za coś mniej wulgarnego.

była u mnie Edyta. w domu już mi się tak bardzo nudzi. wpadła na ułamek sekundy. a przynajmniej mi się tak wydawało. chciałabym sobie z Nią jeszcze pogadać. tak o wszystkim i o niczym. tak po prostu. bo ileż można siedzieć w domu i nic nie robić. a żeby na gadu pisać to jakoś nie mam ochoty. bo to nie tak. nie tak jest jak się normalnie rozmawia.

skończę oglądać film i idę czytać. później spać. jutro na 9.30. jedziemy autobusem. Piotrek nie idzie z nami. ja bym tak nie potrafiła. po protu brakowało by mi niedzielnej mszy. a skoro mam siłę wstać to czemu miałabym nie iść do kościoła.

Upij mnie swoją miłością. Jeśli miałaby odejść upij mnie na śmierć bo chciałabym w niej umrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz