poniedziałek, 17 stycznia 2011

disaster.

byłabym zapomniała...

niby się coś tam pouczyłam. ale prawie nic. zaczęło mi odbijać. nie, nauka naprawdę źle na mnie wpływa. i takim sposobem nie umiem prawie nic. jeszcze mam jutro.. ale pewnie zejdzie tak jak dzisiaj. no i mało co zrobię.

jestem okropna. ale to przez to, że rodziców nie było. smażyłam tosty po 2 w nocy. i zjadłam 6 kostek czekolady i przez to stwierdziłam, że ograniczam jedzenie. i ostatni mój posiłek będzie o 17. hmmm. dzisiaj już tak zrobiłam. i co? i jestem głodna jak nie wiem co. ale nie zjem nic.

dzisiaj będzie dosyć krótko, bo.. chwilowo mam uszkodzony mózg przez tą naukę. w dodatku mało spałam. i wszystko się już udziela. cud, że wstałam na 9.30. a później po kościele wzięłam zeszyt od Piotrka zeskanowałam. wysłałam Edycie. później obiad. po obiedzie na krótki spacer. później powitać babcię i dziadka., przyszłam do domu się uczyć. i takim sposobem nie umiem nic. bo cały czas siedziałam przy komputerze. to wszystko mnie rozprasza.

ojeeeej. jak ja jutro wstanę.? teraz nawet czasu nie mam żeby książkę poczytać. o kurczę.. nawet streszczenia makbeta nie przeczytałam. ups...

I gdy czułam oddech Twój na mojej skórze dostawałam motyli w brzuchu. Wystarczał jedno spojrzenie, jeden dotyk..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz