wtorek, 4 stycznia 2011

You can.

w niedziele byłam później w kościele. Edyta wpadła tylko po zeszyt. później byłam u Mariolki. zjadłam tam takiego pysznego placka. i tak sobie pogadałyśmy. dużoooo.

a w poniedziałek do tej głupiej szkoły. masakra. całe szczęście, że nie było kart. z ang. a na matematyce fajnie się rozmawiało z Edytą.. oj te nasze rozkminy. nie ma to jak siedzieć, udawać, że się pisze, rozmawiać i grzać się przy kaloryferze. po lekcjach z Edytą do alergologa, po bilet i do rossmana na Lwowskiej. i te perfumy.. one były takie ładne. no nie ukrywajmy. nie miałam drobnych nooo. haha. jeszcze po chleb. bo babcia by nie miała co jeść. babcia Edyty. a później do mnie na chwileczkę. a później noo kupiłyśmy mleko. i wychodząc z carrefoura spotkałyśmy Wojtusia. i tak sobie rozmawialiśmy na różne ciekawe (nie koniecznie dla mnie) tematy. i wtedy nadjechał Łiłiś swoim pumbumem. później. poszłyśmy odnieść mleko i chleb. i do mnie poszłyśmy. tak jakoś wychodząc z klatki skręciłyśmy w lewo idąc na przystanek. i naprawdę ja nie wiem czemu tak. haha. później do mnie. i piłam herbatę z cytryną pierwszą od dawna. pierwszą w tym roku. spokoju Ance nie dałyśmy. później Edyta poszła. ja pojechałam do europy patrzyć na buty. i wyszło tak że dłużej patrzyłam na AGD. i powiem nawet że to było ciekawsze. później pisałam z Edytą. i wcale się nie zdziwiłam jak mi napisała co robiła. no ale troszkę się nie fartło. ale za to była bardzo dobra i pomocna. to taka odmiana chwilowa. hahaha.

tak jak wczoraj podwiózł nas brat Edyty do szkoły. Zawał zbierała na harmonijkę ustną jako na prezent urodzinowy. i powiem że nieźle jej poszło bo wyżebrała 28 zł. hmmm. religia. po prostu już sobie myślę, że nie warto chodzić na religię. jakoś wiedzy nie pogłębiam. a po za tym się stresuję patrząc na tego mapeta. z biol prawdopodobnie będę miała 4, cieszę się. ale jakoś tak czuję się nieswojo bo Edyta tez ma 4 a wiem że umie o wiele więcej niż ja. ale mam nadzieję że wyciągnie na 5. fajnie się dzisiaj stało na przystanku. bo przecież nie mogliśmy zdążyć na ten autobus. i dwie 23 nam "uciekły". w autobusie była Kinga. i wsiadł jeszcze mawaha. jak tylko na niego popatrzę to mi się chce śmiać. przyszłam do domu. zjadłam obiad i poszłam spać. obudziłam się i od razu na komputer. Edytko ja Cię taak kocham.. te Twoje motylki przez Łiłisia. i miałaś dzisiaj kolędę. oglądałam po raz kolejny zdjęcia. Szczygieł do mnie napisał i powysyłał też parę zdjęć. śmieszne są. ale wolałabym żeby ich nie było. no cóż czasu się nie cofnie a aparat to doskonale zapamiętał.

prawda, ze bywało gorzej? oooj bywało. może warto poczekać. może warto mieć nadzieję. mimo tego nikt mi nie zabroni mieć marzenia. i naprawdę się ciesze, że mam takie wspomnienia. takie a nie inne. powiedz mi co Ty myślisz o tym. o tym wszystkim. chciałabym żebyś mi wszystko wyjawił.

I tylko Ty zdołałeś mnie nauczyć patrzyć prosto w oczy. Jedynie to Twoja zasługa. Bo Twoje oczy są takie piękne, że nie zdołałabym na nie się nie patrzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz