środa, 5 stycznia 2011

tak, wiem...

ojeeeej. to sprawiło mi tyle radości. do teraz ochłonąć nie mogę. i to nic, że cieszę się z takiej małej rzeczy. to nic, że ktoś może sobie pomyśleć, że jestem jakaś.. nooo. ale Ty miałeś to skrzydełko, miałeś je na szyi. i najlepsze jest to, że to już nie są tylko moje domysły czy nosisz czy nie. Ty po prostu je masz. a to dla mnie tak bardzo się liczy. nawet nie wiesz jak bardzo. bo w końcu to Ty trzymasz skrzydła mojej nadziei. i Ona nie odleci.  nie odleci bo przecież nie może. a może Ty też masz gdzieś swoją nadzieję. może trzymasz ją gdzieś w klatce? chciałabym chociaż troszkę wiedzieć z tego czego nie jest mi dane wiedzieć. chciałeś mnie dalej odprowadzić z Edytą. no ale było tak zimno. a gdy szłam z głową w chmurach, to tu na ziemi słychać było każdy mój skrzypiący krok. i teraz nadal śmieję się do komputera. ale tak bardzo mi to sprawiło radość. chciałabym Ci za to podziękować. może jeszcze będzie ku temu okazja.

nie wiem jak ja przeżyłam te trzy historie. ale jakoś dałam radę. a teraz już wolne. 5 dni wolnego. oo tak i to jest wspaniałe uczucie. ciekawe jak będzie z tym WOKiem. bo teoretycznie zwialiśmy. i stałam z Górką, Baranem i Grzesiem na przystanku. czekałam na Edytę. noo i pojechałam do domu. okazało się, ze mnie opuścili. pojechali sobie do babci od kanapek. a ja zjadłam pączka i zupę i poszłam do Edyty. znaczy się nie całkiem do Edyty bo do Sz. na klatkę. pośmiałyśmy się z Maciulom i Wojtusiem. jak to Łiłiś składa życzenia z byczka. nasłuchałyśmy się jak to było za komuny. i przy okazji te mieszkania tak się pogmatwały, że jak by nie patrzeć się zmarałyśmy. ale przecież to było zbyt realne, żeby mogło nam się coś pomieszać. no cóż. gorzej będzie jak "to" dostanie się w nie powołane ręce. szklarze, murarze, stolarze, informatycy, inżynierowie i wiele wiele innych. po prostu takie bajeczki.

śmiesznie mi się wczoraj pisało ze Szczygiełkiem na temat bliźniaków. miałam jeszcze później poczytać, ale no. mama mi nie pozwoliła. i skończyło się na tym że grałam w Ice Towera. ale dzisiaj sobie poczytam bo pożyczyłam kolejną część zmierzchu. i cieszy mnie że jest grubsza, bo będzie więcej do czytania. boli mnie noga bo obdarłam na wf kolano. znaczy się nie tyle boli co piecze. i coś mam z barkiem, boli tak jak by miała za chwilkę mi kość strzelić. ale i tak mnie to nie martwi. dzisiejsze szczęście góruje nad wszystkim. oczy mnie już pieką od komputera. więc za chwilkę idę czytać. już mnie ciekawi co będzie dalej.

a dzisiaj w końcu filmu nie oglądnęłyśmy. ale przecież nic nie szkodzi. a nawet cieszę się, że byłam tam gdzie byłam. wczoraj Ty, dzisiaj ja. naprawdę dziękuję. kocham Cię.! int. oj int....

Ty też obetnij skrzydła swojej nadziei, bo w tedy ona nie odfrunie a trwać będzie przy Tobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz